sobota, 31 maja 2025

 

Dwóch porywaczy z 11 września było na liście płac CIA


https://x.com/Donuncutschweiz/status/1927250920657518953

W głośnym wywiadzie dla podcastu PBD były kongresmen Curt Weldon ujawnił informację, która może wstrząsnąć amerykańską sceną polityczną: według niego dwaj z porywaczy odpowiedzialnych za ataki z 11 września 2001 roku znajdowali się w tym czasie na liście płac CIA. Czy to tylko skandal niekompetencji, czy może dowód na operację fałszywej flagi — zaaranżowanie zamachów z 11 września przez amerykańskie służby w celu rozpoczęcia światowej „wojny z terroryzmem”?

„Powtórzę to jeszcze raz: dwaj z terrorystów z 11 września znajdowali się wtedy na liście płac CIA” – powiedział Weldon, wywołując w Stanach ogromne poruszenie. Jak twierdzi, tę sensacyjną wiadomość przekazał mu wysoki rangą funkcjonariusz FBI, który dostarczył pisemne potwierdzenie tej informacji. Jeśli te doniesienia się potwierdzą, oznaczałoby to, że amerykańskie służby wywiadowcze miały znacznie większą wiedzę o zamachowcach, niż do tej pory przyznawały – a być może nawet w jakiś sposób współpracowały z nimi lub przynajmniej ich monitorowały.

Weldon opowiedział również o innym skandalu: po atakach 11 września ukarano naganami od 40 do 50 urzędników w strukturach rządowych USA, ale – jak podkreślił – nie wyciągnięto wobec nich żadnych realnych konsekwencji, nie było też jawności ani rozliczeń wobec społeczeństwa. „To skandal. Amerykański naród traktuje się jak małe dzieci, którym nie mówi się prawdy” – skomentował Weldon. Były kongresmen wezwał do pełnego wyjaśnienia okoliczności ataków, których kulisy wciąż – mimo licznych śledztw i raportów komisji – pozostają niejasne.

Od lat w debacie publicznej pojawiają się pytania o rolę amerykańskich służb wywiadowczych w przededniu zamachów na World Trade Center i Pentagon, oraz dlaczego amerykańskie służby nie zapobiegły zamachom, skoro miały liczne sygnały ostrzegawcze? Już w 2000 roku tajny program wojskowy „Able Danger” zidentyfikował w Stanach Zjednoczonych siatkę Al-Kaidy, m.in. Mohameda Atty, ale raporty zostały zignorowane przez przełożonych. CIA i FBI wielokrotnie wymieniały się też ostrzeżeniami, ale nie były w stanie połączyć informacji w całość – lub, jak sugerują niektórzy badacze, celowo nie chciały tego zrobić, by chronić własne źródła. Według ujawnionych w latach 2016–2022 dokumentów (m.in. tzw. „28 stron” utajnionego raportu Kongresu) wiadomo również, kilku porywaczy miało powiązania z saudyjskimi agentami wywiadu, a Rijad przez lata finansował islamistyczne struktury w USA, lecz do dziś nie podjęto żadnych realnych działań, by sprawę wyjaśnić.

Curt Weldon, który sam brał udział w przesłuchaniach komisji ds. 9/11, mówi dziś wprost, że opinia publiczna jest oszukiwana: „To skandal. Nie było żadnych realnych konsekwencji, żadnych rozliczeń, żadnej transparentności. Ludzie są traktowani jak małe dzieci, którym mówi się tylko tyle, ile rząd chce”. Weldon ujawnia, że po zamachach tylko 40–50 osób w administracji dostało nagany – ale nie było żadnej dymisji, ani postępowań karnych.

Niektórzy komentatorzy porównują te doniesienia do wcześniejszych skandali, takich jak Iran-Contra czy program MK-Ultra, gdzie działania amerykańskich służb wymykały się demokratycznej kontroli. Z kolei dziennikarze śledczy, jak James Corbett („The Corbett Report”), od lat twierdzą, że zamachy z 11 września były co najmniej częściowo „dopuszczone” przez elementy władzy w USA, aby stworzyć pretekst do wojny z terroryzmem i ekspansji geopolitycznej – od Afganistanu po Irak.

Czy ujawnienia Curt’a Weldona doprowadzą do wznowienia śledztw lub nowych przesłuchań w Kongresie? Na razie w Waszyngtonie panuje cisza – żaden z głównych polityków nie skomentował słów Curt’a Weldona. Jednak w kontekście wyborów prezydenckich w 2025 roku temat odpowiedzialności za 9/11 może wrócić z nową siłą, zwłaszcza jeśli pojawią się dokumenty potwierdzające jego wersję.

Autorstwo: Aurelia
Na podstawie: UncutNews.ch
Źródło: WolneMedia.net

 

UE w stanie upadku

Zapaść przemysłowa, chaos migracyjny, szaleństwo sankcji i kontrola głosu opinii publicznej.

Unia Europejska znajduje się w historycznym punkcie zwrotnym. To, co kiedyś zaczęło się jako projekt pokojowy i plan sukcesu gospodarczego, przypomina teraz system walczący o przetrwanie. Kryzys energetyczny, deindustrializacja, presja migracyjna, agresywna polityka sankcji i ograniczenia wolności słowa charakteryzują stan Unii, która wydaje się tracić kontakt z rzeczywistością.

Upadek gospodarczy – liczby mówią same za siebie

Baza przemysłowa Europy kurczy się: udział przemysłu UE w rynku światowym spadł z 22,5 do 14 procent od początku XXI wieku. Szczególnie dotknięte są sektory energochłonne, takie jak przemysł stalowy i chemiczny. Liczba pojazdów wyprodukowanych w UE spadła z 18,7 miliona do zaledwie 14 milionów od 2017 roku.

Kluczowym czynnikiem tego upadku jest ogromny wzrost cen energii wynikający z rezygnacji z dostaw rosyjskiego gazu. Energia elektryczna w UE jest obecnie cztery razy droższa niż w Azji i pięć razy droższa niż w USA – poważna niedogodność lokalizacyjna, która coraz bardziej wypycha inwestorów i firmy przemysłowe z Europy.

Kryzys migracyjny wymknął się spod kontroli

Sytuacja migracyjna pozostaje nierozwiązana. Według ostatnich raportów liczba migrantów docierających do Włoch przez Morze Śródziemne wzrosła o 40 procent w kwietniu tego roku w porównaniu z rokiem poprzednim. Agencje ochrony granic, takie jak Frontex, są przeciążone, podczas gdy sieci przemytnicze działają wydajniej niż kiedykolwiek.

Pomimo tej sytuacji brakuje spójnej europejskiej polityki migracyjnej. Zamiast tego uwaga coraz bardziej przesuwa się na sposób, w jaki krytyka jest traktowana w kraju – każdy, kto kwestionuje politykę migracyjną, ryzykuje publiczną dyskredytację, a nawet ściganie.

Wolność słowa pod presją

Wraz z wejściem w życie ustawy o usługach cyfrowych UE stworzyła nowe instrumenty kontroli informacji. Oficjalnie ma to na celu zwalczanie 'dezinformacji’, ale krytycy widzą w tym furtkę do cenzury.

Liczni niezależni blogerzy i dziennikarze zgłaszają blokowanie, usuwanie i zawieszanie kont, gdy odchodzą od oficjalnej linii UE. Tymczasem coraz częściej nakładane są sankcje nawet na krytyczne osobowości internetowe – po raz pierwszy w systemie politycznym, który uważa się za demokratyczny.

Sankcje wobec Rosji – symboliczna polityka o szkodliwych skutkach

W maju 2025 roku UE przyjęła 17. pakiet sankcji wobec Rosji. Pakiet ten ponownie obejmuje ograniczenia eksportowe, zakazy wjazdu, blokady technologiczne i zamrożenie aktywów. Nowym wydarzeniem jest rozszerzenie o rosyjskie platformy informacyjne, które w przyszłości mają zostać zablokowane lub ocenzurowane w niektórych częściach UE.

Jednak środki te wpływają negatywnie na gospodarkę europejską, a nie na Moskwę: łańcuchy dostaw są zakłócone, surowców brak, a handel z licznymi częściami globalnego Południa cierpi. Jednocześnie Rosja jest bardziej niż kiedykolwiek gospodarczo powiązana z Chinami i Indiami – w dużej mierze niezależna od UE.

Militaryzacja w obliczu wewnętrznej niestabilności

W obliczu malejącej stabilności gospodarczej i społecznej Bruksela polega na rozbudowie sił zbrojnych. Nowe projekty zbrojeniowe finansowane przez UE, wspólne inicjatywy obronne i debaty na temat europejskiej armii pokazują: Unia chce zademonstrować swoją siłę geopolityczną.

Ale jak wiarygodna jest 'strategiczna autonomia’, gdy brakuje spójności społecznej, demokratycznej legitymacji i fundamentów ekonomicznych? Krytycy mówią o bańce technokratycznej, która dawno temu straciła kontakt z ludnością.

Wniosek – wielki demontaż

Są coraz liczniejsze znaki: UE znajduje się w głębokim kryzysie systemowym. Przepaść między elitami Brukseli a ludnością Europy rośnie, siła gospodarcza maleje, a podstawowe wolności obywatelskie są poddawane naciskom. Pozostaje coraz bardziej autorytarny projekt, który próbuje ukryć swój rozpad za pomocą władzy, retoryki moralnej i represji. Kwestia, czy UE się zreformuje, czy rozpadnie, nie jest już kwestią akademicką. To kwestia czasu.

Tłumaczenie: Zygmunt Białas
Ilustracja: WolneMedia.net (CC0)
Źródło zagraniczne: UncutNews.ch
Źródło polskie: WolneMedia.net

Źródłografia

1. https://www.spectator.co.uk/article/europes-annual-migrant-crisis-is-just-getting-started/

2. https://www.spectator.co.uk/article/the-eus-power-is-waning-if-only-starmer-could-see-it/

3. https://www.frontex.europa.eu/media-centre/news/news-release/frontex-reports-31-drop-in-irregular-border-crossings-in-q1-2025-XYZ123

4. https://ec.europa.eu/commission/presscorner/detail/en/ip_25_XXXX

5. https://ec.europa.eu/eurostat/statistics-explained/index.php?title=Passenger_car_production_statistics

6. https://www.globalpetrolprices.com/electricity_prices/

7. https://commission.europa.eu/strategy-and-policy/priorities-2019-2024/europe-fit-digital-age/digital-services-act_en

piątek, 30 maja 2025

 

Powolna agonia Polski powiatowej



Zgodnie z prognozami ONZ w 2075 roku populacja Polski ma wynieść 25,69 miliona obywateli. Za to w 2100 roku będzie to około 19,33-19,43 miliona osób. Według demografów przez ostatnie trzy dekady 70 proc. polskich gmin doświadczało ubytku ludności. Podobnie jak i w innych rozwiniętych państwach, ludność zaczyna skupiać się w kilku największych miastach. Rozlicznym wsiom i mniejszym ośrodkom miejskim grozi za to wyludnienie, a czasem wręcz zapaść. Jako naród możemy zapomnieć nawet o prostej zastępowalności pokoleń (2,1 – liczba urodzeń na kobietę). Obecnie ten współczynnik wynosi koło 1,16 i będzie nadal spadał.

Coraz częściej słyszymy o tym, że szpitale powiatowe bankrutują, że ośrodkom miejskim grozi komisarz. Czytelników odsyłam, by zainteresowali się opisywaną w mediach sytuacją finansową: Bodzentyna, Sanoka, gminy Czarne, gminy Ostrowice, Grudziądza, Zabrza. Widać po latach budżetowego rozpasania i życia ponad stan rzeczywistość puka do naszych bram. Wszystkie ustroje polityczno-gospodarcze, które obiecują swoim obywatelem łatwe życie na koszt drugiego człowieka, czeka plajta – prędzej czy później.

Dość jednak o suchych statystkach czy niepokojących informacjach prasowych. Czas wyciągnąć wnioski. Co należy uznać za źródło tych negatywnych tendencji? Zdaniem autora możemy wyróżnić trzy zasadnicze przyczyny obecnego stanu rzeczy:

Po pierwsze, międzynarodowe korporacje medialne tworzą i dystrybuują antykulturę. Gdy zaczniemy śledzić: czy to programy telewizji śniadaniowych, czy to aktualności z dużych portali informacyjnych, to jaki obraz świata oni przedstawiają młodym? Piszą i mówią im: podróżujcie, bądźcie wiecznie w rozjazdach, żyjcie na kredyt, nie martwcie się o przyszłość, nie bierzcie żadnych poważnych zobowiązań, dzieci oznaczają wyrzeczenie, macierzyństwo stanowi przekleństwo, jedyne czego potrzebujemy do szczęścia to związki jednopłciowe. W popularnych filmach osoby z peryferii kraju przedstawiane są nierzadko jako zaciągające po wiejsku półgłupki – to celowy przekaz podprogowy.

Innymi słowy, medialny establishment z premedytacją zabija naturalne instynkty człowieka; pragnie postawić cały dotychczasowy ład na głowie. Pewne „elitki” chciałyby wmówić reszcie, że życie na prowincji przynosi wstyd, a życie w wielkim mieście to sam cymes. Ich zdaniem powinniśmy porzucić myślenie narodowe i patriotyczne na rzecz myślenia kosmopolitycznego. Własność prywatna ma stać się domeną wąskiej grupy, tak jak życzy sobie tego Klaus Schwab. Natomiast my, zwykli ludzie, mamy wszystko wynajmować, być wiecznymi tułaczami oraz perfekcyjnymi konsumentami. Z naszych głów powinno zniknąć pojęcie Ojczyzny i ojcowizny.

Globaliści dostrzegają również, iż naturalnym bastionem środowisk narodowo-konserwatywnych jest prowincja, co widać po wynikach wyborów niemal w każdym zakątku świata. Dzieje się tak, gdyż częsty kontakt z przyrodą pozwala na zrozumienie świata natury, w którym to nie ma miejsca na zwyrodnienia. Człowiek ze wsi rozumie, że cielaczek to efekt wspólnego działania krowy oraz byka. Nawet cudotwórca z dwóch byków nie utworzy stada. Tylko oderwani od rzeczywistości szaleńcy z postępowego uniwersytetu mogą dowodzić, tak jak pewna polska pani profesor w publicznej dyskusji, że w związkach homoseksualnych rodzi się tyle samo dzieci, a nawet i więcej niż w związkach heteroseksualnych. Tego typu poglądy dojrzewają tylko w stolicach, które są kotłami rewolucji oraz centrami lewicowego myślenia.

Po drugie, ucisk fiskalny oraz biurokratyczny zabija przedsiębiorczość na prowincji. Współcześnie legalne zatrudnienie człowieka stanowi duże wyzwanie dla przedsiębiorcy. Do poprawnego wykonania tego zadania potrzeba szeregu specjalistów: księgowego, kadrowca, behapowca, inspektora ochrony danych, lekarza medycyny pracy. Do tego wszystkiego prąd jest drogi, gaz jest drogi, najem jest drogi. Nawet nie wspominajmy o destrukcyjnych obciążeniach stałych związanych z ZUS. Ponadto dziwne ideologiczne pomysły przyczyniają się do postępującej deindustrializacji naszego kontynentu. Bruksela w swojej miłości do przedsiębiorców zapewnia nam szereg atrakcji: mechanizm ETS 2, ESG, „Zielony Ład”, sygnaliści. Stąd też coraz częściej słyszymy o masowych zwolnieniach w dużych zakładach pracy – takie bankructwa są szczególnie niebezpieczne dla mniejszych miejscowości, gdyż nie ma tam alternatywy, nie ma tam rozbudowanego rynku pracy. W takich rejonach plajta jednego, dużego zakładu może oznaczać śmierć ekonomiczną całej gminy. Z kolei małe biznesy na rubieżach rzeczypospolitej, takie jak kwiaciarnie, sklepiki, szmateksy, nierzadko ledwo wiążą koniec z końcem. Wraz ze spadkiem populacji lokalnej spadają też obroty handlowe, gdyż zawęża się baza potencjalnych klientów.

Ze względu na restrykcyjne biurokratyczne bariery każdy biznesmen chce zatrudnić doświadczonego specjalistę. Nikogo nie stać na zatrudnianie laików. Przyuczanie do fachu stało się przez patologie systemu zbyt drogie. Młodzi mają zasadnicze problemy z uzyskaniem doświadczenia zawodowego niezbędnego na start kariery, więc emigrują do dużych miast, gdzie łatwiej zdobyć pierwszą pracę. Nie ma już czegoś takiego, jak przed wiekami, że fabrykant brał kogoś na próbę, by zobaczyć w praktyce, czy się sprawdzi.

Po trzecie, wszelkie badania statystyczne potwierdzają laicyzację Europy. A wraz z zanikiem religijności, w odwrocie znajduje się szereg cnót. W życiu codziennym coraz mniej widzimy poświęcenia, empatii i miłości dla drugiego człowieka. Za to coraz więcej dostrzegamy narcyzmu oraz egoizmu, tak często promowanego w mediach społecznościowych. W słynnym eksperymencie Calhouna, zwanym „mysią utopią”, finalny okres wymierania populacji cechował się tym, iż zwierzaczki interesowało tylko zaspokajanie potrzeb naturalnych i lizanie swoich futerek. Chęć obrony własnego terytorium oraz posiadania potomstwa zanikła. My jako Europejczycy jesteśmy już na tym samym etapie co te nieszczęsne myszy.

Powyżej wymieniono szereg patologii, z jakimi zmaga się nasz kontynent. Teraz opiszmy, jakie lekarstwo jest potrzebne dla tego chorego organizmu narodowego. Otóż musimy zderegulować gospodarkę. Zreformujmy wymiar sprawiedliwości, by nasze prawo było proste i zrozumiałe, by nie obejmowało swym zakresem każdej dziedziny życia, by nie dręczyć ludzi bezsensownymi paragrafami. Doprowadźmy do obniżenia stałych obciążeń podatkowych. Wróćmy do fiskalnego konserwatyzmu, ograniczając zbędne wydatki budżetowe. Nasz kontynent skazał swoje przedsiębiorstwa na bycie podmiotami niekonkurencyjnymi na rynkach światowych – w zasadzie na własne życzenie. Wystarczy zmienić wolę niszczenia i destrukcji na wolę zmian i reform.

Metamorfoza musi dotyczyć nie tylko polityki, ale również moralności publicznej – bez powrotu żywej wiary chrześcijańskiej nie zdziałamy niczego. Tylko garstka zdaje sobie sprawę z tego, jak fundamentalną rolę w działalności ekonomicznej odgrywa uczciwość oraz etos pracy. Sukces gospodarczy Zachodu ma również swoje źródła w „Biblii”. Przykładem może być słynny cytat apostoła Pawła: „Kto nie chce pracować, niech też nie je”, lub też przypowieść o talentach, a nawet fundamentalne przykazanie: „Nie kradnij”. Stąd też odrodzenie religijne stanowi nasze zasadnicze światełko w tunelu.

Autor tego tekstu uznaje siebie za umiarkowanego zwolennika kapitalizmu. Uzasadniam swoje stanowisko tym, że pierwsza rewolucja industrialna ze swoimi głodowymi stawkami, pracą dzieci i brakiem jakichkolwiek regulacji BHP, to nie był obraz sielankowy. Gdy pierwotny przemysł kiełkował, wielu ludzi buntowało się wówczas przeciw światu rodem z powieści śp. Karola Dickensa. Warto zresztą poczynić refleksję, skąd brała się masowa popularność komunizmu na całym świecie.

Natomiast dzisiaj wajcha uległa przekręceniu. Obecne państwo opiekuńcze stało się molochem oraz oprawcą, który wyniszcza własny naród poprzez ucisk podatkowo-biurokratyczny. Dzisiaj problemem dla Europy nie jest nieskrępowany kapitalizm, lecz nadmiernie skrępowany kapitalizm. To uwiązanie nowożytnych gospodarek wyraża chociażby rosnący udział wydatków państwowych w PKB. We współczesnej Europie oscyluje on średnio w granicach połowy produktu krajowego brutto (a przed I Wojną Światową było to tylko koło 10-15%). Ostatecznie jeżeli nie dojrzejemy do tego, jako Polacy, że potrzebujemy istotnego przeistoczenia zasad, według których funkcjonujemy, to przepadniemy, a inne ludy zajmą nasze miejsce, ponieważ natura boi się próżni.

Autorstwo: Karol Skorek – Prezes Zarządu SPiR „Swojak”
Nadesłano do portalu WolneMedia.net

czwartek, 29 maja 2025

 

Skarbówka wciąż żeruje na drobnych błędach firm



Pomyłka w przelewie z automatem w tle.

Absurdów podatkowych nie brakuje. Dla przykładu można podać historię przedsiębiorcy, który nie uregulował w terminie podatku, za co otrzymał upomnienie z urzędu skarbowego. Dokonując wpłaty, popełnił niezamierzony błąd, który spowodował kolejne konsekwencje. W efekcie na jego koncie jednocześnie wystąpiła niedopłata i nadpłata podatku. Ministerstwo Finansów, komentując ww. sprawę, wskazuje obowiązujące przepisy, zaś eksperci przekonują, że urzędnicy mogli zachować się inaczej. Resort zaznacza, że proces obsługi wpłat podatników jest zautomatyzowany, a w opisywanej sytuacji nie można mówić o błędzie systemowym. Wśród znawców tematu nie brakuje opinii, że zbyt sztywne przepisy i procedury podatkowe mogą właściwie stanowić pułapkę dla przedsiębiorców.

Na początku 2025 r. spółka z o.o. dostała od urzędu skarbowego upomnienie. To skutek niedopłaty w podatku PIT za 2 miesiące 2024 roku. Tego samego dnia przedsiębiorca uregulował to wraz z odsetkami i kosztami upomnienia, a ponadto zapłacił PIT za bieżący okres. Po dwóch miesiącach dostał podobne upomnienie. Tym razem sprawa dotyczyła zalegania z podatkiem VAT, choć ten był wpłacony terminowo. „Po kontakcie z US wyszło, że wpłata na podatek PIT została zaliczona na 2025 rok, a nie na zaległości z 2024 roku. Stało się tak, ponieważ w przelewie zaznaczyliśmy termin „styczeń 2025 roku”. W naszym banku nie mogliśmy dodać nic innego, bo pola do wypełniania są z góry narzucone i nie ma możliwości zaznaczenia więcej niż jednego okresu” – opisuje sprawę przedsiębiorca.

W międzyczasie urząd skarbowy wszczął egzekucję z konta bankowego spółki. Przedsiębiorca, w związku z ww. tytułem przelewu, doświadczył egzekucji i kosztów z tego wynikających. To ponad 130 zł, a także wydatki na usługę kancelarii podatkowej w celu wyjaśnienia sprawy. „Skontaktowaliśmy się telefonicznie z fiskusem. Pracownicy urzędu stwierdzili, że błąd, który został popełniony, uprawniał ich do takich działań i zrobili wszystko zgodnie z prawem. Dodali, że przelew jest księgowany przez automat, który zgodnie z tytułem przelewu został zaksięgowany na bieżący rok. Zatem można mieć jednocześnie nadpłatę i zaległość w podatku PIT, bo obie kwoty były zaksięgowane na dwóch różnych rachunkach” – zaznacza przedsiębiorca.

Według dr Anny Wojciechowskiej z Solveo Advisory i ekspertki BCC, sytuacja jest kuriozalna i trudno uwierzyć, że ma miejsce w 2025 roku. Technologia i automatyzacja powinny wspierać sprawność administracji. Była naczelnik Wydziału Kontroli Podatkowej Urzędu Kontroli Skarbowej w Gdańsku zaznacza, że co do zasady w jednym tytule podatkowym nie powinna wystąpić jednocześnie niedopłata i nadpłata podatku. Taki przypadek powinien co najmniej zastanowić urzędników. Ponadto, opisywane postępowanie w żaden sposób nie wpisuje się w ideę przyjaznych urzędów.

Spółka popełniła niezamierzony błąd i się do niego przyznaje. Natomiast rodzą się pytania o to, czy US w tym przypadku zadziałał prawidłowo i czy mógł zrobić coś innego w sprawie, żeby nie doszło do egzekucji. Jak informuje Ministerstwo Finansów, wpłatę zalicza się zgodnie ze wskazaniem podatnika (podatek, okres, rok). Wyjątek stanowią przypadki, gdy na podatniku ciążą zaległości podatkowe. Dodatkowo podatnik może zawnioskować o wydanie postanowienia w sprawie rozliczenia wpłaty (art. 62 par. 4 ustawy z 29 sierpnia 1997 roku – Ordynacja podatkowa) lub w ramach bieżącej współpracy z organem podatkowym wyjaśnić, że płatność dotyczyła również innych okresów niż ten wskazany w przelewie. „Oczywiście, zgodnie z przepisami i systemem, wpłata mogła być zaksięgowana zgodnie z tytułem. Jednakże jest jeszcze pewien aspekt, tj. element ludzki. Jeśli zauważamy niezgodność wpłaconej kwoty zobowiązania, w tym przypadku nadpłaty, a wcześniej mamy już sygnał o zaległości, to zawsze można podjąć wyjaśnienia z podatnikiem, poczytując tego typu sytuację jako wątpliwość wymagającą rozstrzygnięcia na jego rzecz – zgodnie z zasadą in dubio pro tributario. Ponadto sama nadpłata może być rozksięgowana na zaległości podatkowe – co organ może uczynić, uprzednio informując o tym podatnika” – komentuje doradca podatkowy i adwokat dr hab. Adam Mariański, prof. UŁa, Partner Zarządzający w Mariański Group, ekspert BCC.

Resort ponadto informuje, że sposób postępowania wierzycieli w przypadku uchylania się zobowiązanych od wykonania ciążących na nich obowiązków regulują przepisy ustawy z 17 czerwca 1966 roku o postępowaniu egzekucyjnym w administracji oraz przepisy wykonawcze do tej ustawy. I dodaje, że wszczęcie postępowania egzekucyjnego jest więc poprzedzone innymi czynnościami (m.in. miękka egzekucja, upomnienie), dającymi podatnikowi możliwość zareagowania i wyjaśnienia sytuacji. „Biorąc pod uwagę, że zlecenie przelewu miało miejsce po uprzednim upomnieniu, w kwotach obejmujących niezapłacone zaliczki oraz w terminie właściwym dla rozliczenia grudnia poprzedniego roku, okoliczności te powinny zapalić tzw. czerwoną lampkę w urzędzie skarbowym. Jeśli nawet organ uznał, że nie może automatycznie zastosować regulacji art. 62 par. 2 bądź par. 1 Ordynacji podatkowej, to nic nie stało na przeszkodzie, aby skonsultować z podatnikiem prawidłowość dokonanego przelewu i ewentualnie zwrócić się do niego o ustalenie, co było jego faktyczną intencją. Wydaje się, że zabrakło odrobiny dobrej woli po stronie urzędu” – analizuje radca prawny dr Jan Jaworski z Kancelarii MartiniTAX.

Jak informuje Ministerstwo Finansów, proces obsługi wpłat podatników jest zautomatyzowany. Przy tym każda operacja ma charakter odwracalny i w uzasadnionych przypadkach może zostać skorygowana przez pracownika urzędu skarbowego. Resort zaznacza, że pracownicy urzędu skarbowego podejmują czynności adekwatne do sytuacji. Jeśli istnieje nadpłata podatku i zaległość podatkowa, wówczas w trybie przepisów ustawy Ordynacja podatkowa, nadpłata podlega zaliczeniu z urzędu na poczet zaległości. „Argument urzędników, którzy twierdzą, że nie ponoszą odpowiedzialności za zaistniałą sytuację, ponieważ księgowanie wpłat odbywa się automatycznie przez system, nie do końca do mnie przemawia. Jeśli system działa niewłaściwie, to odpowiedzialność za jego poprawne funkcjonowanie i nadzór nad tym spoczywa na osobach, które nim zarządzają i go nadzorują. Trudno uwierzyć, że fiskus mógłby zaakceptować analogiczne uzasadnienie ze strony podatnika, który tłumaczyłby się błędami systemu” – dodaje dr Wojciechowska.

Według Ministerstwa Finansów, w opisywanej sytuacji nie można mówić o błędzie systemowym, ponieważ wpłata została zaksięgowana zgodnie ze wskazaniem podatnika. Resort podkreśla, że kwestie indywidualnych rozliczeń warto na bieżąco wyjaśniać z właściwym urzędem skarbowym, do którego dokonano wpłaty. Organ podatkowy posiada kompleksową wiedzę o stanie rozliczeń podatnika i dysponuje odpowiednimi narzędziami, umożliwiającymi właściwą ocenę stanu faktycznego. Warto podjąć kontakt z urzędem skarbowym, szczególnie w sytuacjach budzących wątpliwość podatnika. „Przedsiębiorca może także rozważyć możliwość odzyskania kosztów, które poniósł na skutek błędu urzędników, w tym kosztów egzekucji oraz kosztów usług kancelarii podatkowej. W przypadku, gdyby okazało się, że egzekucja była bezpodstawna, można wystąpić o odszkodowanie za niewłaściwe działanie urzędników. Każda z tych opcji wiąże się jednak z dodatkowymi kosztami oraz czasem, który przedsiębiorca musi poświęcić na rozwiązanie sprawy. Zatem kluczowe staje się pytanie, o jakich kwotach mówimy, bo jeśli różnice są niewielkie, przedsiębiorca może uznać, że wartość jego czasu i wydatków na te procedury przewyższa kwotę, którą miałby odzyskać” – mówi ekspertka z Solveo Advisory.

W opinii Adama Mariańskiego, prof. UŁa, ten przypadek – jak wiele innych, analogicznych – uświadamia nam, że najprościej jest wykazać pomyłkę formalną i kurczowo trzymać się wykładni językowej przepisów. Zatem jest to sposób, aby bez wdawania się w niuanse i okoliczności danej sytuacji, szybko ją rozstrzygnąć w oparciu o rygorystyczne brzmienie przepisu. Zdaniem eksperta, takie podejście rodzi pytanie o to, jakie znaczenie mają w tym kontekście prawa podatnika czy podstawowe zasady prawa podatkowego, jak chociażby zasada działania w zaufaniu do organów. Wobec faktu, iż są to niezamierzone omyłki, które często wynikają z pośpiechu czy pewnych technikaliów, skala problemu może okazać się w praktyce niemała. „Ta sytuacja może być postrzegana jako przykład, w którym przepisy i procedury podatkowe okazują się zbyt sztywne i mogą stanowić pułapkę dla przedsiębiorców. W tym przypadku przedsiębiorca nie miał wpływu na system bankowy, który automatycznie zaksięgował wpłatę na rok 2025, mimo że błędny tytuł przelewu nie wynikał z celowego działania z jego strony. To właśnie w takich momentach powinna zadziałać większa elastyczność i zrozumienie ze strony administracji, ale jak widać po ww. przykładzie, podatnik się tego nie doczekał” – podsumowuje była naczelnik Wydziału Kontroli Podatkowej Urzędu Kontroli Skarbowej w Gdańsku.

Autorstwo: MondayNews Polska
Źródło: MondayNews.pl

wtorek, 27 maja 2025

 

Masa upadłościowa Polin czy przebudzenie?

Masa prawie 37 milionów Polaków mieszkających od zamierzchłych czasów w „tym kraju” zwanym coraz częściej „Polin”, napędzana przez agentów ze „szkoły Spinellego z Ventotene” toczy się ku przepaści. Ma nią być likwidacja państwa narodowego, rozpędzenie na cztery wiatry opiłowywanych coraz bardziej katolików, zatrata narodu i religii w wymyślonej przez masońskich ideologów utopijnej magmie „multikulti”. Śmierć krąży nad narodem polskim, ale nie tylko nad nim. Nad innymi narodami europejskimi też – i tamte już są bliżej agonii niż Polacy. Nie wiadomo, czy uda mi się wydźwignąć z choroby.

Piąta kolumna spod znaku komunisty Spinellego i masonów Richarda Coudenhove-Kalergia oraz Jeana Monneta (1888-1979) działa wielotorowo. Masoneria od zawsze była sprzymierzeńcem (są tacy, którzy z przekonaniem twierdzą, że narzędziem) „starszych i mądrzejszych”.

Przytajone w Polce za czasów komuny na ciepłych stołkach w różnych bibliotekach uniwersyteckich, posadach w Polskiej Akademii Nauk i innych „przytuliskach”, dyskretne stowarzyszenia odżyły, rozkwitły po „transformacji ustrojowej”, witane radośnie nawet przez nieżyjącego już prezydenta Polski i ruszyły do pracy nad przemianą zapyziałych, zaściankowych Polaków w Europejczyków całą gębą.

Agenci są sprawni. Niektórych przeszkolono w zagranicznych szkołach liderów, innym promowano kariery bankowe i polityczne, dawano „granty” i „dotacje”, u jeszcze innych wykorzystano wrodzoną „szujowatość” i nienawiść do Polski. Ojkofobia w modzie, a „kasa” i „haki” pomocne. Raz „Oskar” i spółka ciągną Polskę do przepaści, a „Student Jacob” z sitwą popychają – a potem zmiana.

Polaków, gotowanych metodą „na żabę” przestało razić, że jeden z ważnych ludzi polskiej polityki głosi: „polskość to nienormalność” i zapowiada, że referendum na poziomie narodowym unieważni. Inni, o karierach wspomaganych przez jakieś nieznane potęgi, podpisują w imieniu Polski zobowiązania do „zielonego ładu”, pożyczek, które Unia bierze w naszym imieniu i albo nam coś z tego kapnie, albo nie. Polacy zaniepokoili się trochę, kiedy przez zachodnią granicę zaczęto nam „wlewać” masę „subsaharyjskich inżynierów z nożami w zębach” zaproszonych do Niemiec przez niegdysiejszą komunistkę, a późniejszą kanclerz „Makrelę”. Polski polityczny dostojnik „polskość to nienormalność” wykonuje polecenia „Urszuli Wodę Leje” bez względu na szkodę, jaką Polsce przynoszą. Zasypać polskie kopalnie? Proszę bardzo! Górnicy na bruk! Wiatraki? Już się robi! Zakładamy fermy, nawet z tych zużytych przez zachodnich sąsiadów. Przerzucanie nachodźców przez granicę? Zamykamy oczy i odwracamy się plecami. Allah akbar!

A piąta kolumna działa. Wielotorowo. Naczelnik koryguje, nadzoruje, czy ślepy? A może „Student Jacob” trzyma go za klejnoty? Albo „Student” jest w loży wyższego stopnia?

Żeby Polacy byli bezbronni – trzeba było ich rozbroić, rozpędzić armię, zakazać dostępu do broni. Resztę wojska, jeśli się uchowa, najlepiej wysłać na jakąś wojnę za granicą. Polacy chętnie walczą o wolność „waszą i naszą”, tyle razy udało ich się wpuszczać w różne beznadziejne powstania, czemu by teraz nie? Można im nawet na ten cel dodrukować trochę dolarów, albo euro. Drukarnie mamy. Niech jadą bronić „samostijnej, sława gierojam” albo najcenniejszego sojusznika w Arabii. Nie takie rzeczy robiło się za cara. Mieli Polacy dwa powstania, car wziął pożyczkę na stłumienie, polska młodzież wyjechała w kibitkach albo i poszła w konwojach na Sybir, car dwory szlacheckie przydzielał za półdarmo zasłużonym wśród starszych. Teraz te dodrukowane odbierze się z procentem, a że trochę Polaczków wyginie? To i lepiej, Klub Rzymski wyliczył, że ma ich być nie więcej niż 15 milionów. Przy okazji osłabią Rosję, w której ten parszywy czekista Putin sprzeniewierzył się, pogonił naszych oligarchów, którzy byli tuż-tuż od opanowania Rosji i wyznaczył swoich. Łajdak jeden.

Trzeba Polakom wybić z głowy te ich zaściankowe hasła: „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Najlepiej na początek opiłować ich z Boga. Nie będą mieli do kogo się modlić, to wymiękną. Honor? Jaki znów „Honor”? U gojów? Przecież goj, jak umrze, no to umarł – i tyle. Nawóz historii. Co tu mówić o duszy i jakimś „honorze”? Ani tego sprzedać, ani kupić. A Ojczyzna? No, tą Polin też się zajmiemy, mamy swoich ludzi, nie po to zakładają jarmułki i zapalają chanukiję, żeby teraz się wyłgać. Weźmiemy ich do galopu, mamy na nich haki. Nie chcą Polaczki wymięknąć? No to ich przyciśniemy. Zaczniemy im wciskać „polskie obozy koncentracyjne”. Opowiemy o nich na całym świecie, że to Polacy mordowali. Że na naszych mieli złote żniwa. Przestaną być „sumieniem narodów”. A że przechowali te marne sto tysięcy czy więcej naszych narażając życie i trochę Polaczków Niemcy rozstrzelali? No to co? To ich obowiązek był, Polaków. Obiecaliśmy Niemcom, że z nich zdejmiemy to odium obozów koncentracyjnych i komór gazowych, w końcu nam zapłacili za to kupę szmalu. Polskich gojów najpierw przyciśniemy tymi obozami, zrobimy z nich katów, a potem zażądamy 300 miliardów, nasi w USA nam pomogą. „Przedsiębiorstwo Holocaust” ciężko zapracowało na tę ustawę 447. Że co? Że kahały pożyczyły kiedyś od Polaków kasę wartą dzisiaj biliony dolarów, a nie zaledwie 300 miliardów i nie oddały? Pożyczyły, to pożyczyły ich sprawa. „Semuel powiedział: dobra gojów równają się pustyni, a kto je bierze w posiadanie, nabywa je”. Poza tym, czy to naprawdę byli „nasi”? Przecież te Mince, Bermany, Światła, Wolińskie, Baumany i inne ubeki to byli komuniści, a nie nasi. Że uciekali do Palestyny? A gdzie mieli uciekać? Zresztą wielu z nich wylądowało nie w Palestynie, a na profesurach uniwersyteckich na Zachodzie: Oxford, Cambidge, potrzebni tam byli. Teraz zaczynamy widzieć efekty.

Ten goj Braun trochę nam bruździ. Hamulcowy jeden, nie idzie się z nim dogadać. Może trzeba mu jakiegoś sztadlana podesłać?

Myśli, że zahamuje Polin na drodze do przepaści i zawróci Polin do Polski. Nasi swoje, a ten uparcie swoje. Pyta kandydatów na prezydenta, czy będą za Polską, czy za eurokołchozem.

Pyta, to pyta. Pytanie dla nas: do ilu to pytanie dotrze. Na razie jego program dotarł do miliona i ćwierć. Obudzili się, ilu jeszcze się obudzi? Musiałoby być ich dużo, żeby zatrzymać ten cały Polin i eurokołchoz… No, trzeba czuwać!

Autorstwo: Barnaba d’Aix
Źródło: WolneMedia.net

poniedziałek, 26 maja 2025

 

Montana zakazuje produkcji i sprzedaży sztucznego mięsa

Gubernator stanu Montana w Stanach Zjednoczonych, Greg Gianforte, podpisał ustawę „House Bill 401”, która zakazuje produkcji i sprzedaży mięsa hodowanego w laboratorium na terenie stanu. Nowe przepisy wejdą w życie 1 października 2025 roku i mają na celu ochronę tradycyjnego przemysłu hodowlanego i rolniczego w Montanie.

Ustawa, której autorem jest republikański poseł Braxton Mitchell z Columbia Falls, dotyczy produktów określanych jako „mięso hodowane komórkowo”. Obejmuje to mięśnie, tłuszcz, tkankę łączną, krew i inne składniki pozyskiwane poprzez hodowlę komórek w warunkach laboratoryjnych, a nie z uboju zwierząt.

Zgodnie z przepisami, wszelkie placówki detaliczne produkujące, sprzedające lub dystrybuujące tego typu mięso mogą zostać pozbawione licencji. Dodatkowo, osoby naruszające nowe prawo mogą zostać oskarżone o wykroczenie, otrzymać grzywnę lub trafić do więzienia.

Gubernator Gianforte podkreślił, że zakaz jest ważnym krokiem w obronie tożsamości stanu: „Jeśli kiedykolwiek mieliście przyjemność spróbować wołowiny z Montany, wiecie, że nie ma dla niej zamiennika. Podpisując »House Bill 401«, jestem dumny, że mogę bronić naszego stylu życia i ciężko pracujących hodowców, którzy produkują najlepszą wołowinę na świecie” – powiedział.

Poseł Mitchell, który przewodniczy Komisji ds. Rolnictwa Izby Reprezentantów Montany, również skomentował znaczenie ustawy: „Rolnictwo to najważniejsza gałąź gospodarki naszego stanu. Ta ustawa to jasny sygnał – nie pozwolimy, by syntetyczne produkty z wprowadzającymi w błąd etykietami podważyły ciężką pracę rodzin rolniczych i hodowlanych z Montany”.

Montana nie jest odosobniona w swoim podejściu. Wcześniej podobne przepisy wprowadziły już m.in. Floryda, Alabama, Mississippi i Indiana. W stanie Indiana gubernator Mike Braun podpisał ustawę „House Bill 1425”, która wprowadza zakaz sprzedaży, produkcji i etykietowania mięsa hodowanego laboratoryjnie od 1 lipca 2025 roku do 30 czerwca 2027 roku. W tym czasie władze stanowe planują przeprowadzić badania nad wpływem tego typu produktów na zdrowie publiczne, rolnictwo i zachowania konsumenckie. Zgodnie z tamtejszymi przepisami, każde laboratorium lub firma oferująca mięso hodowane komórkowo musi odpowiednio je oznaczać – jako „produkt imitujący mięso”. Firmy, które nie dostosują się do wymogów, mogą zostać ukarane grzywną w wysokości nawet 10 000 dolarów za każde naruszenie. Kolejnym stanem, który rozważa podobne ograniczenia, jest Nebraska.

Zwolennicy zakazów argumentują, że mięso hodowane w laboratorium może stanowić zagrożenie dla lokalnych producentów i prowadzi do dezorientacji konsumentów. Przeciwnicy z kolei twierdzą, że jest to innowacyjna odpowiedź na wyzwania klimatyczne i etyczne związane z tradycyjną hodowlą zwierząt.

Debata na temat przyszłości mięsa hodowanego komórkowo w USA dopiero się zaczyna. W międzyczasie Montana i inne stany stawiają na tradycyjne metody produkcji żywności i chronią interesy lokalnych hodowców, a tym samym wiele miejsc pracy.

Autorstwo: Aurelia
Ilustracja: WolneMedia.net 9CC0)
Na podstawie: Grocery.News
Źródło: WolneMedia.net

sobota, 24 maja 2025

 

Od fasadowej demokracji do globalnego zamachu stanu

Wykład Ullricha Miesa na 5. Sympozjum w dniu 27 kwietnia 2025 roku w Stadthalle Falkensee na temat „Niebezpieczeństwo wojny i pokój: perspektywy Europy w burzliwych czasach”.

1. Rzut oka wstecz

Kto chce zrozumieć dzisiejsze warunki, musi spojrzeć wstecz i dokładniej przyjrzeć się czasom po przełomie: Po 1989 roku świat mógł się rozwijać w pokoju, wolności i zrozumieniu między narodami. „Liberalna demokracja” jako rzekomo najwyższy etap rozwoju ludzkości wygrała konflikt systemowy. Francis Fukuyama ogłosił „Koniec historii”. Maksymalnie zarozumiale, jak dziś wiemy, ponieważ wszystko potoczyło się zupełnie inaczej, bo wszystko miało potoczyć się inaczej: centra władzy Zachodu pod przewodnictwem USA zdecydowały się na zupełnie inną drogę. Chciały wykorzystać upadek ZSRR i zniknięcie konkurencji systemowej, aby rozszerzyć niezasłużony przyrost władzy i umieścić od dziesięcioleci istniejące roszczenie USA do dominacji światowej na szczycie politycznej agendy.

Od lat narody na wszystkich poziomach odczuwają skutki nadmiernie rozciągniętego unipolarnego roszczenia USA do dominacji światowej i jego europejskich politycznych zleceniodawców/wasali.

Ludzie nigdy nie byli pytani, w jakim kierunku powinna zmierzać polityka wewnętrzna i zewnętrzna po przełomie, nie byli w nic zaangażowani. Rozwój został im narzucony, nałożony, narody zostały z tym skonfrontowane bez pytania.

2. Rynkowy zamach stanu z góry — wywłaszczenie i pozbawienie praw jako wojna wewnętrzna

Po przełomie w Niemczech zainstalowano Treuhand, zwolnioną z „rażącego niedbalstwa”, aby zprywatyzować całą gospodarkę NRD. Po zakończeniu procesu Treuhand niemiecki podatnik został obciążony około 280 miliardami DM długów, które rząd Kohla zrekompensował sięgając do funduszy emerytalnych. Żadne przedsiębiorstwo nastawione na dobro wspólne nie miało przetrwać. Rynkowa transformacja gospodarki NRD była „generalną próbą-wschód” dla późniejszej prywatyzacji, czyli likwidacji zachodnioniemieckiego majątku państwowego. Wszystko, co w jakikolwiek sposób pachniało dobrem wspólnym i majątkiem narodowym, miało zniknąć. Prywatyzowano to pod pretekstem „efektywności”, „redukcji długów” i „konkurencyjności”, co oznaczało plądrowanie lub częściową prywatyzację. „Kasy są puste” to jedno z wielu głupich haseł legitymizujących zagarnięcie naszego majątku. I tak różne rządy wrzuciły wielkie państwowe aktywa w paszczę międzynarodowego przemysłu finansowego i korporacyjnego

3. Odmowa ogólnoniemieckiej konstytucji

Ważne jest, aby zauważyć, że zjednoczenie nie odbyło się poprzez konstytuantę, lecz poprzez przystąpienie NRD do RFN na podstawie art. 23 GG w starej wersji z 1949 roku. Proces konstytucyjny dla całych Niemiec — jak przewiduje art. 146 GG — mógłby umożliwić demokratyczny udział obywateli oraz ochronę państwa socjalnego i budowę demokracji, która zasługuje na swoją nazwę. „Ta konstytucja, która po zakończeniu jedności i wolności Niemiec obowiązuje dla całego narodu niemieckiego, traci swoją moc w dniu, w którym wejdzie w życie konstytucja uchwalona przez naród niemiecki w wolnym głosowaniu”.

Dokładnie tego procesu konstytucyjnego władze nie chciały rozpocząć. Nowa ogólnoniemiecka konstytucja oparta na orientacji na dobro wspólne z jednej strony i na rynkowym procesie globalizacji z drugiej strony wykluczałyby się nawzajem. I tak jest całkowicie logiczne, że niemiecka klasa polityczna odmawia swojemu narodowi, nawet po 35 latach, sformułowania konstytucji, jak to przewiduje art. 146 ustawy zasadniczej. Sama ta odmowa może być rozumiana jako „zamach stanu z góry” i obok prywatyzacyjnych orgii jako kolejna wojna wewnętrzna, ale to jeszcze nie koniec.

4. Partie przekształcają się w kastę oligarchów

Establishment polityczny tego kraju, analogicznie do transformacji gospodarki i społeczeństwa na przestrzeni dziesięcioleci, przekształcił się w coraz bardziej bezczelną, w dużej mierze zharmonizowaną i odciętą od opinii publicznej kastę oligarchów, która depcze po narodzie. Partie przekształciły się w kartel partyjny, syndykat, a nawet klany partyjne, które w ramach odpowiedzialności rządowej zlały się z przemysłem korporacyjnym. Cała architektura prywatyzacji została zrealizowana przez międzynarodowe, głównie anglosaskie kancelarie prawne i firmy doradcze. Liczne kancelarie przekształciły struktury legislacyjne, a tym samym legislacja de facto przesunęła się do gremiów eksperckich i lobbystów prawnych, poza jakąkolwiek demokratyczną kontrolę. Dziś ponad 70 procent wszystkich projektów ustaw jest przygotowywanych przez zewnętrzne siły.

Kasta polityczna od przełomu zdecydowała, że nie będzie już reprezentować interesów społeczeństwa i w kooperacji z przemysłem finansowym i korporacyjnym zajęła miejsce suwerena. Dlatego w okresie od 1990 roku do dziś całkowicie zmieniło się postrzeganie polityki wobec obywateli. Wybrani politycy nie postrzegają się już jako reprezentanci suwerena — jak to byłoby oczywiste w funkcjonującej parlamentarnej demokracji.

Na temat upadku zachodnich demokracji włoski filozof Paolo Flores d’Arcais pisał już w 2004 roku: „Doświadczamy … naprawdę zderzenia cywilizacji, ale w samym Zachodzie, między demokracją jako czystym bełkotem establishmentu, który depcze swoje zasady w śmieciach codziennego rządzenia, a demokracją traktowaną poważnie z jej niezłomnymi, istotnymi żądaniami. Między partią hipokryzji a partią spójności. Między wolą dotrzymania obietnicy zawartej w konstytucji a rosnącym, niezmiernie dużą dysproporcją, która zmusi Zachód do zaprzeczenia swoim wartościom także w konstytucjach”.

Ten powolny zamach na demokrację został zakończony. Tę rozwijającą się sytuację można określić jedynie jako „przemoc strukturalną” i „zorganizowany niepokój” wewnętrzny.

5. Globalny zamach stanu — zamach globalnych faszystów

Aktualne rządy są determinowane przez ideologię (globalnego) zarządzania, w której głos społeczeństwa nie ma być już w ogóle reprezentowany i dlatego też nie występuje. Demokracja, jaką znaliśmy, została zniesiona i zastąpiona globalnym zarządzaniem wieloma interesariuszami, w którym narody nie mają żadnego głosu. „Interesariusze” to wielkie grupy interesów, „decydujący”, którzy w wyłączeniu opinii publicznej i demokratycznych procesów decydują o tym, jak świat ma wyglądać w przyszłości. To jest „przemoc strukturalna” w kontekście transnarodowym.

Ciągle te same podmioty są odpowiedzialne za globalny zamach stanu i występują przeciwko demokracji: ONZ w (publiczno-prywatnym partnerstwie) z Światowym Forum Ekonomicznym, Komisja Europejska, OECD, Bank Światowy, MFW, IZB, EBC, wielkie banki, takie jak JP Morgan Chase, UBS, Morgan Stanley, potężni aktorzy gospodarczy, kadry partyjne, rządy G20 oraz ich technokratyczno-biurowe aparaty, NATO, krajowe aparaty wojskowe i wywiadowcze, wybrane NGO, uznawani za godnych superbogaci indywidualni aktorzy, „Młodzi Globalni Liderzy” wykształceni przez Światowe Forum Ekonomiczne („zombie z probówki”), a także potężne i wpływowe fundacje, takie jak Rockefeller, Ford, Carnegie, Bill & Melinda Gates, Open Society George’a Sorosa oraz niezliczone giganty korporacyjne, takie jak Google, Amazon, Microsoft, Accenture, Mastercard, Pfizer, SpaceX, Palantir. Pełne wymienienie aktorów nie jest możliwe i musiałoby być kontynuowane przez wiele stron.

Wszyscy oni uzurpują sobie rolę aroganckich „opiekunów” narodów i w porozumieniu z militarnym-przemysłowym-wywiadowczym-finansowym-farmaceutycznym i cyfrowym kompleksem ogłosili ciała obywateli, poprzez reżimy iniekcyjne i cyfrowe ID, nowym obiektem inwestycyjnym, a samych ludzi uznali za zagrożenie dla władzy. Konsekwencją jest cyfrowe państwo nadzoru i kontroli, które w swojej faszyzowanej ostatecznej wersji obejmuje stan wyjątkowy i walkę z zamieszkami.

Funkcja obywatela w neofeudalnym świecie cyfrowym ogranicza się do płacenia podatków i opłat za usługi państwowe, które albo w ogóle nie są mu już udzielane, stają się coraz gorsze, lub za które musi dodatkowo płacić prywatnym korporacjom, oraz do stawiania krzyżyka co cztery lata w wyborach, w ramach których, z powodu ideologicznej jednorodności partii, nie ma już nic do wyboru.

6. Produkcja strachu i terror koronawirusa — „strategia napięcia”

Celem rządzących od wieków i dłużej było utrzymanie szerokiej populacji pod kontrolą za pomocą strachu i scenariuszy grozy. Kryzys koronawirusa wpisuje się jako perfekcyjnie zrealizowane przedłużenie terroru władzy innymi środkami. Może niektórzy pamiętają niektóre z licznych zamachów: w sierpniu 1980 roku na dworcu w Bolonii. Od tego czasu miały miejsce zamachy w Londynie, Madrycie w 2004 roku, Amsterdamie, Oslo, na Majdanie/Ukraińskim w 2014 roku, Charlie Hebdo w Paryżu w 2015 roku, w Brukseli, Nicei, Berlinie i Hanau itd. Zamachy te pozostają zazwyczaj niewyjaśnione i giną w mrokach NATO-wskich tajnych armii, operacji wywiadowczych i tajnych policji. We wszystkich zamachach chodziło o „strategię napięcia”, produkcję strachu w Europie, ale także na całym świecie.

9/11 oznaczał decydujący punkt zwrotny w operacji terrorystycznej wewnętrznej. Już w 2001 roku chodziło głównie o produkcję strachu i grozy. Rozpoczęła się planowana „wojna z terroryzmem” przeciwko krajom „osi zła”. Po tym, jak strach przed złymi islamistami na koniec 2019 roku został w dużej mierze zaspokojony, należało rozpocząć nową wielką ofensywę, która od lutego/marca 2020 roku rozwinęła się z COVID-19 jako „wojna z infekcją” — totalna wojna przeciwko wirusom. Z koronawirusem — „plandemią” — kompleks władzy uruchomił długo przygotowaną, skoordynowaną i wysoko zróżnicowaną operację psychologiczną kontroli umysłu przeciwko narodom — operację kognitywnej wojny. Ale oni nie przestają.

Podstawowym motywem terroru państwowego zawsze było wyciskanie z społeczeństw coraz wyższych środków poprzez produkcję strachu i wroga wewnętrznego i zewnętrznego. Oznacza to, że centra władzy zazwyczaj najpierw tworzą chaos, zagrożenia, kryzysy i wojny, przed którymi rzekomo chcą chronić ludzi. Produkują wojny wewnętrzne i zewnętrzne i tworzą napięcia, które rozkładają i niszczą społeczeństwa od wewnątrz. Transnarodowe bandy wojenne potrzebują napięć i gorących wojen, aby napędzać swój model biznesowy. Głośno nawołują do wojny i nieustannie poszukują wrogów.

7. Koronawirus był punktem zwrotnym

Koronawirus był — jak to określił ówczesny książę Karol — „oknem możliwości” i niczym innym jak scenariuszem wyjścia, przekształcenia i destrukcji. Nic nie miało być takie jak wcześniej. Ideologicznie zharmonizowana, transatlantycka kasta „globalistów” stanęła na czołowej pozycji w modelowanej przez siebie hierarchii. Chaos, który można zaobserwować wszędzie na świecie, podąża za nieludzkim scenariuszem transhumanistów, którzy chcą prowadzić świat przez 17 celów milenijnych ONZ w kierunku „Wielkiego Resetu” i „Czwartej Rewolucji Przemysłowej” — ogłoszonego raju Nowego Ładu Światowego: człowiek i maszyna mają się zjednoczyć, „nic nie posiadać, ale być szczęśliwym jak nigdy dotąd”.

Pojawia się tylko prozaiczne pytanie: Kto zatem posiada wszystko?

Najpóźniej od lutego 2020 roku mamy do czynienia na Zachodzie z pandemią szczególnego rodzaju, z polityczno-medialną plagą. Ta ciężka strukturalna choroba polityczna jest charakterystyczna dla zachodniego kapitalizmu typu katastrofa, jednocześnie oznacza przejście do nowego kapitalistycznego reżimu zysku i przymusu, w którym „głębokie i skorumpowane rządy” wykonują wolę globalistów i zwolenników wojen NATO, podczas gdy media mainstreamowe stały się przemysłem dezinformacyjnym i podżegającym do nienawiści.

8. Fuzja władz i zorganizowane bezprawie

W wyniku powyższych wydarzeń i arogancji władzy, obywatele byli świadkami w ciągu ostatnich 30 lat daleko idącej unifikacji władz państwowych. Władza wykonawcza zlała się z międzynarodowym przemysłem finansowym, korporacyjnym, prawniczym i doradczym. Władza wykonawcza kontroluje ustawodawstwo poprzez kierownictwo frakcji partii; przekształciła sądownictwo, organy administracyjne i kompleks medialny w narzędzia walki przeciwko siłom opozycyjnym. O separacji władz, jako podstawie funkcjonującej demokracji, nie można już w ogóle mówić.

Na tym nie koniec: aby uniknąć ścigania karnego, ideologicznie zharmonizowane klany partyjne manipulują procesem legislacyjnym, infiltrują ministerstwa sprawiedliwości, prokuratury i sądy, zapewniając sobie bezkarność dzięki immunitetowi swojego urzędowania.

Kartel partyjny zabezpieczył swoją pozycję również prawnie; w ustawie zasadniczej mówi się: Partie „uczestniczą w politycznym kształtowaniu woli narodu”, „ich wewnętrzna struktura musi odpowiadać zasadom demokratycznym”. To może oznaczać wszystko.

W §129 [niemieckiego] kodeksu karnego partie zabezpieczyły się. Mówi się tam o tworzeniu związków przestępczych: (3) Ustęp 1 — o przestępczej organizacji — nie ma zastosowania, „[…] jeśli organizacja jest partią polityczną, której Federalny Trybunał Konstytucyjny nie uznał za niezgodną z konstytucją […]”.

Czy to nie jest wspaniałe? Klany partyjne same piszą sobie prawo i decydują o partyjnej, brudnej polityce personalnej, o tym, kto należy do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego.

Jednak globaliści nie całkowicie znoszą państwo narodowe, lecz nadużywają monopolu przemocy państwowej do stosowania represji wewnętrznych i do realizacji swoich fantazji podboju w wojnach na zewnątrz. W rezultacie rządy, przemysł korporacyjny i anonimowe biurokracje mutują w sieciowe, przestępcze organizacje polityczne.

Termin „criminocracy” („przestępczokracja”) adekwatnie opisuje potworny syndykat władzy postmodernizmu.

Jak może system polityczny, który jest zbudowany w sposób autorytarny-antydemokratyczny od samej podstawy, przynieść coś innego niż symulację demokracji? Jak mają powstać świadomi obywatele w oparciu o system polityczny, który dręczy własne dzieci przymusem szczepień i masek, a młodzież wkrótce popycha do wielkiej wojny? Co to za państwo prawa, jeśli psychicznie zdezorientowani nosiciele nienawiści mogą swobodnie chodzić i nawoływać do wielkiej wojny przeciwko Rosji? Kanclerze Cum-Ex i BlackRock zajmują dziś w Niemczech — porównywalne postacie w innych krajach europejskich — najwyższe stanowiska w polityce. Razem z transatlantyckimi sieciami i globalnymi faszystami — jak ich nazywam — decydują o losach Niemiec i Europy.

W miarę jak kartel partyjny odrywał się od obywatela, wypowiadał umowę społeczną, promował wewnętrzne napięcia poprzez niekontrolowaną migrację, niesprawiedliwość podatkową, trwające wojny i strategię napięcia, kłamał, naciskał i coraz bardziej terroryzował, krytyczny obywatel stał się wrogiem i zagrożeniem dla samego kartelu partyjnego. I dokładnie w tym miejscu znajdujemy się dzisiaj.

Aby chronić swoją demokratycznie wolną konstrukcję państwową, oligarchowie partyjni wymyślili teraz przestępstwo „delegitymizacji państwa”.

Ustawa o ochronie sygnalistów (HinschG) ustanowiła punkty zgłoszeniowe, w których obywatele mają donosić na siebie nawzajem i wzajemnie się kontrolować. Nawet hitlerowcy nie wprowadzili tak okropnego prawa. Ustawą upoważniającą 2.0, tzw. ustawą o ochronie przed zakażeniami, grupa polityczna całkowicie zniosła Ustawę Zasadniczą, w tym prawa obywatelskie i prawa człowieka, aby podporządkować ją dyktatowi wysoce skorumpowanej WHO. Nowym sposobem rządzenia globalistów jest dyktatura zdrowotna oparta na reżimach zakaźnych, które można aktywować w każdej chwili.

Po operacji koronawirusa, która pochłonęła niezliczone ofiary ludzkie, zniszczyła gospodarkę i zadłużyła się na biliony dolarów, okrutny kartel przestępczy wymyślił nowe sposoby zaciągania długów, co przyniosło korzyści sektorowi finansowemu, i znalazł je, znosząc hamulec zadłużenia na rzecz gospodarki wojennej. Wzrost, inwestycje i nowe możliwości zysku dla międzynarodowego kapitału inwestycyjnego. Wojnę na Ukrainie i inne wojny należy kontynuować, aby zapewnić wsparcie militarne dla ekspansji NATO i UE na wschód, która trwa od 1999 r.

9. Kim są sprawcy — czy można z nimi zawrzeć pokój?

To globaliści. W ich skład wchodzą Wielkie Pieniądze, czyli bogaci i superbogaci, oligarchowie i plutokraci, centra akumulacji kapitału, takie jak BlackRock, Vanguard and Co., Wielkie Korporacje, w tym Big Data, Big Pharma i Big Tech, kompleks wojskowo-przemysłowo-bezpieczeństwa, służby specjalne, tajne armie, agencje PR i propagandowe oraz konglomeraty medialne. Rządy są ich partnerami we współpracy i wykonawcami administracyjnymi.

Globaliści chcą zablokować jakikolwiek powrót do jakiejkolwiek formy życia, która miałaby cokolwiek wspólnego ze znaną nam „normalnością”. Oprócz wywoływania strachu, ich formą rządów jest wywoływanie chaosu. Po dotychczasowym zniszczeniu gospodarki i społeczeństwa powrót do „normalnego” życia nie jest już w ogóle możliwy. Globaliści będą karmić i tuczyć swój reżim zakaźny skorumpowanymi politykami, naukowcami, agencjami PR, rządzącymi mediami i najemnikami propagandy tak długo, jak będzie to konieczne do wdrożenia pożądanego przez nich totalitarnego Nowego Porządku Świata. W tym systemie nie może być pokoju.

10. Wzrost długu publicznego

Przed kryzysem wywołanym koronawirusem oficjalny dług publiczny Niemiec wynosił około 2 biliony euro. Wszystkim rządom niemieckim zajęło 75 lat zgromadzenie takiej kwoty. Grupie Merkel zajęło trzy miesiące, aby podwoić dług publiczny. Nikt nie wie dokładnie, ile może wynosić rzeczywisty dług kraju, ukryty w złych bankach i innych funduszach zobowiązań UE, bo mówi się aż o 17 bilionach Euro, więc rząd niemiecki podaje jedynie około jednej siódmej oficjalnego długu publicznego.

W kontekście pandemii koronawirusa 27 państw członkowskich UE uzgodniło również pakiet budżetowy i finansowy o historycznej wartości 1,8 biliona euro. Jednak przejście na gospodarkę wojenną wymaga czegoś więcej: UE właśnie uruchomiła pakiet militaryzacji i długu wojennego o wartości 800 miliardów euro, a Niemcy uruchomiły dodatkowy pakiet dłużny o wartości 500 miliardów euro, ukryty pod pozorem programu inwestycji infrastrukturalnych i otwarty na militaryzację. Dawniej mówiono: „Skarbonki są puste”, dziś niezabezpieczone weksle są wystawione na przyszłe pokolenia. Profesjonalni kłamcy nazywają to specjalnymi aktywami.

11. Dokąd chcą dotrzeć globaliści?

Za kulisami chorób zakaźnych, zmian klimatycznych, wojen i kryzysów zmieniających świat, za sznurki pociągają globaliści. Świat ma zostać zmuszony do przejścia do Nowego Porządku Świata wolnego od demokracji.

Wszystko kręci się wokół następujących spraw:

– 5G/6G i powiązana z nimi technologia satelitarna (technologia 5G/6G jest przeznaczona przede wszystkim dla wojska, które chce prowadzić wojnę na zupełnie nowym terenie. Instaluje się sieci 5G/6G, ale zupełnie ignoruje się konsekwencje dla ludzi i środowiska);

– internet rzeczy (IoT), internet ciał (IoB) – technologie globalnej infrastruktury społeczeństw informacyjnych;

– świat bezgotówkowy;

– totalitarne identyfikatory cyfrowe, w tym całkowity nadzór;

– obowiązkowe programy szczepień wykorzystujące technologię genetyczną i nanotechnologiczną;

– sztuczna inteligencja w powiązaniu z posthumanizmem i transhumanizmem, łączeniem człowieka i maszyny oraz kodyfikacją praw własności/patentów;

– budowa na wielką skalę cyfrowych więzień, cyfrowych gułagów, zwanych „inteligentnymi miastami”.

Jeśli nie chcemy tego wszystkiego, ludzie muszą wziąć swój los w swoje ręce, „dorosnąć” w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu i całkowicie uwolnić się od podszeptów tych, którzy mają władzę.

12. Barometr zaufania

Amerykańska agencja public relations Edelman co roku publikuje tzw. Trustbarometer. Od 25 lat Edelmann bada, w jakim stopniu społeczeństwo wpływa na rządy,społeczności organizacji pozarządowych i mediów. Na przestrzeni lat Edelmann zaobserwował niepokojący spadek zaufania do tych instytucji. Agencja PR przeprowadziła ankietę wśród około 32 000 osób w 28 krajach na całym świecie. Najgorsze ogólne oceny zaufania wystawili respondenci z tzw. uprzemysłowionych krajów Zachodu.

W 2025 roku 69 procent ludzi na świecie było przekonanych, że rządy ich okłamują, 68 procent – ​​że kłamią liderzy biznesu, a 70 procent – ​​że media i dziennikarze. Ogółem 65 procent Niemców nie ufa rządowi, 60 procent organizacjom pozarządowym, 60 procent gospodarce, 56 procent mediom i 55 procent Organizacji Narodów Zjednoczonych i UE. W Niemczech tylko 14 procent respondentów jest przekonanych, że przyszłym pokoleniom może być lepiej. 69 procent Niemców odczuwa umiarkowaną lub znaczną złość wobec rządu, biznesu i bogatych.

Nasuwa mi się pytanie: jak długo tzw. elity i państwo będą w stanie utrzymać się na powierzchni, skoro utraciły już niemal całkowicie zaufanie społeczeństwa? A jeśli ta tendencja się utrzyma, to moim zdaniem rządzący nie będą mieli innego wyjścia, jak tylko uczynić stan wyjątkowy i walkę z rebelią normą w funkcjonowaniu rządu.

13. Żądania nowego początku

Na koniec chciałbym podzielić się kilkoma przemyśleniami na temat kierunku, w jakim powinny pójść fundamentalne zmiany:

– Rozwiązanie partii w ich dotychczasowej formie i funkcji;

– rozwiązanie kompleksów lobbystyczno-korupcyjnych;

– rozwiązanie służb specjalnych, a przynajmniej ich masowa redukcja;

– rozwiązanie wszystkich umów z międzynarodową branżą prawniczą i konsultingową;

– ponowne ustanowienie Unii Europejskiej jako „Europy narodów”;

– wycofanie się ze współpracy wojskowej NATO, rozwiązanie wszystkich umów o stacjonowaniu wojsk;

– wycofanie się z Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego;

– Redukcja sił zbrojnych do rozmiarów potrzebnych do obrony narodowej;

– śledztwo w sprawie spisku koronawirusowego — aresztowanie osób odpowiedzialnych za to w polityce i mediach przez policję konstytucyjną i jednostki wojskowe oraz przekazanie ich do sądu konstytucyjnego, ponieważ całkowicie skorumpowany krajobraz partyjny nie jest w stanie zbadać tej sprawy;

– zniesienie immunitetu polityków;

– konfiskata aktywów partyjnych lub aktywów polityków w przypadku udowodnionego naruszenia konstytucji lub prawa, a także wyrządzenia szkody publicznej;

– kary za złamanie przysięgi urzędniczej;

– wzmocnienie demokracji bezpośredniej;

– ustanowienie podziału władzy;

– całkowita reorganizacja mediów, tj. podporządkowanie ich kontroli demokratycznej społeczeństwa;

– nowe pokolenie polityków musi wykazać się „w życiu”, musi przestrzegać zasad etycznych i moralnych, przestrzegać konstytucji i prawa oraz musi ponosić za to odpowiedzialność przed objęciem urzędu publicznego. Nie każdy pozbawiony charakteru idiota, nie każdy matoł, których jest tak wielu w środowisku rządzącej partii, powinien piastować stanowisko polityczne.

Wszystko to byłoby równoznaczne z ustanowieniem pierwszej po Zgromadzeniu Konstytucyjnym REPUBLIKI DEMOKRATYCZNEJ.

Mój wniosek: ani Europa, ani Niemcy, przy obecnym ustroju politycznym nie mają realnych perspektyw na przyszłość.

Autorstwo: Ullrich Mies
Tłumaczenie: Paweł Jakubas (proszę o jedno „Zdrowaś Maryjo” za moją pracę)
Źródło zagraniczne: Apolut.net
Źródło polskie: WolneMedia.net

Źródła i notatki

[1] Paolo Flores d’Arcais, „Die Demokratie beim Wort nehmen. Der souverän und der Dissident” („Przyjmowanie demokracji za słowo. Suweren i dysydent”), Berlin 2004, s. 133.

 

Policja na tropie Zorro z Tarnowa



Podczas wiecu Rafała Trzaskowskiego w Tarnowie, który odbył się w czwartek, uwagę zgromadzonych – i mediów ogólnopolskich – przykuł nie sam kandydat KO na Prezydenta RP, lecz tajemniczy mężczyzna w przebraniu Zorro. Wspiął się on na dach jednej z kamienic przy tarnowskim rynku i rozwinął prowokacyjny baner, na którym widniał napis „Byle nie Trzaskowski” oraz przekreślona karykatura prezydenta Warszawy, umieszczona na tle tęczowej i niemieckiej flagi.

Podczas wiecu Rafała Trzaskowskiego w Tarnowie, który odbył się w czwartek, uwagę zgromadzonych – i mediów ogólnopolskich – przykuł nie sam kandydat KO na Prezydenta RP, lecz tajemniczy mężczyzna w przebraniu Zorro. Wspiął się on na dach jednej z kamienic przy tarnowskim rynku i rozwinął prowokacyjny baner, na którym widniał napis „Byle nie Trzaskowski” oraz przekreślona karykatura prezydenta Warszawy, umieszczona na tle tęczowej i niemieckiej flagi.


Jak informuje policja, mężczyzna – okrzyknięty przez internautów „Zorro z Tarnowa” – zdołał zbiec jeszcze przed przybyciem służb. Funkcjonariusze zabezpieczyli baner i rozpoczęli śledztwo w sprawie wykroczenia z art. 63a „Kodeksu wykroczeń”, który dotyczy umieszczania ogłoszeń bez zgody właściciela nieruchomości. „Wczoraj zabezpieczyliśmy materiał dowodowy w postaci banneru. Sprawdziliśmy budynek. Niestety nie udało się ująć mężczyzny. Udało mu się zbiec” – poinformował mł. asp. Kamil Wójcik z tarnowskiej policji w rozmowie z portalem Niezalezna.pl. „Były trudne warunki, żeby go zatrzymać. To było na dachu i poruszał się po miejscu, gdzie ciężko było go zatrzymać” – dodał.

Na miejsce wezwano zarządcę budynku, który udostępnił policji dostęp do pomieszczeń technicznych. Złożono zawiadomienie, a właściciel kamienicy został przesłuchany jako świadek. Obecnie trwa analiza nagrań z monitoringu i przesłuchiwanie świadków.

Incydent szybko stał się viralem w mediach społecznościowych. Użytkownicy portalu „X” ochrzcili bohatera akcji mianem „Zorro z Tarnowa”, a niektórzy komentatorzy nazwali jego akcję „momentem przełomowym” w kampanii wyborczej. „Tyle miało być momentów zwrotnych w tej kampanii: kwity, służby, prokuratura, debaty, media, Rosja, USA, a nawet tatuaże. A tymczasem, prawdziwy przełom jest dziełem pana ZORRO z Tarnowa” – napisał „NowyŚwiat24”.

Jednak nie wszyscy podeszli do sprawy z humorem. Pojawiły się głosy ostrzegające przed możliwym wykorzystaniem kontrowersyjnej symboliki, w tym litery „Z”, kojarzonej dziś z rosyjską agresją na Ukrainę. „[…] ostrożnie z tą symboliką. Współcześnie znak [litery] »zet« mniej kojarzy się z Zorro. Bardziej z Putinem i agresją Rosji na Ukrainę. To w Tarnowie było zabawne, ale czy na pewno wiemy, kto stoi za tą akcją? – skomentowała posłanka PiS Joanna Lichocka.

Wtórowała jej publicystka „Gazety Wyborczej” Dominika Wielowieyska, wskazując na szerszy kontekst geopolityczny. Pojawiły się też ironiczne głosy łączące całą akcję z rosyjską dezinformacją, co z kolei skwitował publicysta Rafał Otoka-Frąckiewicz słowami: „Tak dobrze widzicie. Zorro też był ruskim agentem”.

Z kolei niektórzy politycy prawicy potraktowali incydent jako inspirację. Europoseł Waldemar Buda z PiS-u zachęcał na platformie „X”, by inni wyborcy również manifestowali w podobny sposób swój sprzeciw wobec Trzaskowskiego, pisząc: „To on, z Tarnowa. Potrzebujemy takich Zorro setki i tysiące! Macie luźny materiał, koc czy prześcieradło? Pozdrówcie podobnie Trzaskowskiego i wyrzucajcie do sieci”.

Policja kontynuuje działania mające na celu ustalenie tożsamości mężczyzny. Postępowanie toczy się na razie w kierunku wykroczenia, ale niewykluczone są dalsze konsekwencje, jeśli pojawią się nowe dowody.

Autorstwo: Aurelia
Na podstawie: Niezalezna.pl, X.com, NCzas.info
Źródło: WolneMedia.net


środa, 21 maja 2025

 

„Traktat pandemiczny” WHO budzi obawy o łamanie praw człowieka


https://www.youtube.com/watch?v=fdKZX3UZlvc&t=21s&ab_channel=CNBC-TV18

W dniu 20 maja 2025 roku Światowe Zgromadzenie Zdrowia zatwierdziło w głosowaniu plenarnym nowe porozumienie pandemiczne WHO. Choć dokument ten został zaprezentowany jako narzędzie globalnej solidarności i gotowości na przyszłe kryzysy zdrowotne, jego treść – jak i sposób przyjęcia – budzą poważne obawy o naruszenia podstawowych praw człowieka i obywatela.

Zgodnie z informacjami ujawnionymi przez międzynarodowych aktywistów i platformę CitizenGO, głosowanie nad porozumieniem odbyło się za zamkniętymi drzwiami, bez zapowiedzi, debaty publicznej czy demokratycznej legitymizacji. W stylu technokratycznej „nocnej zmiany”, 124 delegacje zagłosowały za porozumieniem, żadna przeciw, a jedynie 11 krajów odmówiło poparcia lub wstrzymało się od głosu (m.in. Polska, Włochy, Słowacja, Izrael, Ukraina i Iran). Co istotne, kilka dużych państw – w tym USA i Argentyna – nie brało udziału w głosowaniu.

Dzień później dokument został „potwierdzony” w plenum bez formalnej debaty i bez ponownego głosowania – ogłoszono jedynie, że „osiągnięto konsensus”. Brak przejrzystości, brak konsultacji społecznych, brak udziału parlamentów i społeczeństw obywatelskich – to najczęściej podnoszone zarzuty wobec trybu procedowania porozumienia, które potencjalnie sięga głęboko w suwerenność państwową.

Samo porozumienie, które wejdzie w życie po ratyfikacji przez 60 państw i uzgodnieniu wszystkich jego elementów (w tym wciąż negocjowanego systemu PABS – dostępu do patogenów i podziału korzyści), przewiduje m.in.:

– globalny system dostępu do patogenów i informacji genetycznej (art. 12);

– światową sieć łańcuchów dostaw i logistyki (art. 13);

– mechanizm finansowania działań pandemicznych (art. 18);

– krajowe plany pandemiczne, monitoring i strategie komunikacyjne (art. 4, 6 i 16).

Chociaż art. 3 porozumienia deklaruje poszanowanie suwerenności państw, to art. 31–33 nadają WHO status koordynatora z prawem do narzucania zobowiązań prawnych państwom członkowskim.

Szczególny niepokój budzą zapisy dotyczące tzw. szczepionek awaryjnych. Porozumienie umożliwia przyspieszoną autoryzację i masową dystrybucję produktów medycznych, które mogą nie przejść pełnej procedury badań bezpieczeństwa i skuteczności. Państwa-sygnatariusze będą musiały przyjąć te preparaty i przeznaczyć 20% swojej produkcji dla WHO, z czego połowę bezpłatnie. Mimo tak daleko idących zapisów, nie przewidziano mechanizmów odszkodowawczych w razie powikłań lub zgonów. WHO ma jedynie opracować „niewiążące rekomendacje” w tym zakresie.

Dodatkowo porozumienie kładzie fundamenty pod rozwój globalnych cyfrowych systemów nadzoru zdrowotnego, w tym interoperacyjnych rejestrów szczepień, które mogą zostać przekształcone w systemy kontroli dostępu do usług publicznych, pracy czy podróży. Mimo że termin „paszport szczepionkowy” nie pada bezpośrednio, struktura dokumentu jasno zmierza w kierunku cyfrowego monitorowania zachowań obywateli pod kątem zgodności z polityką zdrowotną.

W wyniku międzynarodowego sprzeciwu część najbardziej kontrowersyjnych zapisów została złagodzona – m.in. dotyczących cenzury, egzekucji postanowień i ingerencji w krajowe systemy ochrony zdrowia. Nie zmienia to jednak faktu, że sama forma i tryb przyjęcia traktatu pozostają przykładem inżynierii politycznej na poziomie międzynarodowym, z pominięciem obywateli i ich przedstawicieli.

Krytycy ostrzegają, że nowe porozumienie WHO może doprowadzić do narzucania przymusowych, eksperymentalnych terapii, cenzury opinii naukowych niezgodnych z narracją WHO (nazywanych „dezinformacjami”, by zwykłym ludziom kojarzyły się z „nieprawdziwymi informacjami”) oraz podporządkowania narodowych decyzji zdrowotnych globalnym instytucjom, które nie są wybierane w wyborach i nie podlegają demokratycznej kontroli.

Porozumienie WHO nie jest jeszcze prawnie wiążące – ale mechanizmy jego wprowadzenia już zostały uruchomione. Wciąż istnieje czas na sprzeciw. Społeczeństwa obywatelskie, prawnicy, lekarze i wolne media muszą monitorować kolejne kroki rządów oraz domagać się debaty publicznej. Konieczne są gwarancje nienaruszalności cielesnej, prawa do wolności medycznej i niedyskryminacji z powodów zdrowotnych – zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci.

To nie koniec – to dopiero początek walki o podstawowe wolności w erze globalnej biopolityki.

Autorstwo: Aurelia
Na podstawie: UncutNews.ch [1] [2]
Źródło: WolneMedia.net

  Dwóch porywaczy z 11 września było na liście płac CIA https://x.com/Donuncutschweiz/status/1927250920657518953 W głośnym wywiadzie dla pod...