środa, 29 stycznia 2025

 

Komu mam wysłać rachunek za prąd?


Właśnie dostałem rachunki za prąd na pierwsze półrocze. Za co? Trzypokojowe mieszkanie, bez klimatyzacji; ogrzewanie, ciepła i zimna woda dodatkowo opłacane. Dwie osoby dorosłe, trzy posiłki dziennie bez ekscesów: rano woda na herbatę i kawę, raz lub dwa w tygodniu jajko na miękko na śniadanie. Zmywarka oszczędnościowa do naczyń, obiad przeważnie bez zupy gotowany na dwa dni. Komputer i telewizor niezbyt „pazerny”, pralka dość ergonomiczna. Oświetlenie ledowe. Do kolacji dla żony herbatka, ja wolę winko czerwone z winogron działkowych z wodą. Przez pięć miesięcy w roku w domu jesteśmy sporadycznie, bo jako emeryci sezon letni przeważnie spędzamy na działce i tam płacimy za „światło, gaz i wodę”.

Zanim nasz światły były premier (desygnowany na to stanowisko przez kurdupla, na którego partię przez parę lat ogłupiony głosowałem, prowadzącego Polskę do zagłady) przyjął w moim imieniu – nieupoważniony zresztą do tego – dyrektywy „eurokołchozu” i pozwolił powiesić nam u szyi „kamienie milowe”, płaciliśmy z żoną za „prąd” około 1500 zł rocznie, nie licząc oczywiście opłat w czasie pobytu na działce. Tam płacimy osobno. Czy ktoś może mi podać adres tego ku***a, żebym mu przesłał rachunki za prąd obciążone jego kamieniami milowymi?

W bieżącym roku wg przysłanego przez dostawcę energii preliminarza tylko za pierwsze półrocze mam zapłacić 1200 zł. Licząc, że za drugie będzie podobnie (a pewnie będzie drożej) za rok zapłacimy przynajmniej 2400 zł. To jest 160% ceny energii z ubiegłego roku. O wzroście emerytury nie wspomnę, bo czytelnicy poumieraliby ze śmiechu. Chyba że chodzi o emerytury „ubeków” zawieszone na jakiś czas i odwieszone: znajomy ubek dostał 700 tys. zwrotu, z odsetkami oczywiście. Pochwalił się „na bańce”. Okazuje się, że to „zawieszenie” to była niezła lokata, a na odsetki dla ubeków musieli się złożyć wszyscy – z podatków.

Kiedy pomyślę sobie, że temu wzrostowi cen prądu towarzyszy likwidacja naszych „złotych jabłek”: kopalń, elektrowni budowanych na koszt społeczeństwa z takim wysiłkiem; że za grosze wyprzedano cementownie, cukrownie, huty szkła, przemysł przetwórczy, rozpieprzono stocznie, huty żelaza, przemysł zbrojeniowy i wszystko, co do tej pory Polakom udało się od końca wojny olbrzymim wysiłkiem narodu (nie partii przecież – bo do partii wciągano na członka na zasadzie doboru negatywnego) wybudować – refleksje te wprowadzają mnie w dziwny stan, który mój znajomy nazywa „ku***cą”. W sieci nie znalazłem tłumaczenia. Kiedy patrzę na coraz bardziej osaczające mnie wiatraki „made in Germany” zapaskudzające krajobraz i zabijające ptaki – i myślę o zamykanych polskich kopalniach kiedy Chińczycy i Amerykanie otwierają nowe, o próbach likwidacji polskiego rolnictwa i hodowli, o przyszywanych i amputowanych „płciach”, o likwidowaniu przyrostu naturalnego w Polsce i tym biciu piany w sejmie, zażywam captopril, bo „ku***ca” zaczyna mną rzucać. Czyżby rację miał „Oskar”, że „polskość to nienormalność”?

Tak czy owak, ta zgraja, która narzuciła światu zakaz puszczania gazów i nakaz zakładania ludziom coraz to nowych kagańców pod dowolnym pretekstem – ma wśród naszych polityków sporo kolaborantów. Niektórzy mają ćwierć miliona nadmiarowych zgonów na sumieniu. Fagasów słodkich jak miód przed wyborami, miodoustych mówców, pokazujących lisie gęby i wilcze pazury po wyborach. Wspólników, którzy chcą, przez głupotę, lub przymuszani przez mocodawców posiadających na nich „haki” i pseudonimy tajnych współpracowników, rozdeptać i rozgrabić Polskę, a z Polaków uczynić pozbawiony wolności i własności strachliwy i bezrozumny motłoch, bez religii, własności, nadziei, historii. Naród niewolników, „sługów” na razie Ukrainy, a potem może kogoś innego. Wprawiają się do tego politycy zapalający w sejmie cudze świece i domagający się zdjęcia krzyża.

Marzy mi się, żebym doczekał czasu, kiedy posłowie w polskim sejmie będą rozpoczynać swoje wystąpienia jak Grzegorz Braun staropolskim „Szczęść Boże”, bo któż może życzyć człowiekowi więcej szczęścia niż Stwórca? W Austrii na wsi do dzisiaj nawet nieznajomi spotkani na drodze pozdrawiają się „Gruss Gott”… Ciekawe, czy Marek Jurek, który podobno wprowadził chanukiję do sejmu, byłby w stanie pozdrowić kolegów posłów staropolskim „Szczęść Boże!”. À propos Brauna… Czy to czasem dla Polski nie jest ostatnia szansa podniesienia się z kolan? Tak, jak prawdopodobnie dla Francji była w ostatnich wyborach partia Mariny le Pen, przeciw której w drugiej turze zjednoczyła się ultralewica z ultraprawicą, bo przecież według „manifestu z Ventotene” państwa narodowe muszą być zlikwidowane wszelkimi dostępnymi sposobami. U nas też się jednoczą – kandydat Grzegorz Braun jest na indeksie w mediach „głównego nurtu”, jak kiedyś był pisarz Ossendowski czytany na Zachodzie i zakazany u nas – bo źle pisał o komunie.
U nas nie ma jeszcze tylu „nachodźców” jak we Francji, ale tam, być może w następnych „parlamentarnych”, będą mieli już większość i władzę przejmą legalnie. Wtedy będzie się tam mówić „Saalem alejkum Daar el islam!” („Bądź pozdrowiony Domu Islamu!”). Cieszmy się, że na razie możemy się jeszcze pozdrawiać staropolskim „Szczęść Boże!”.

Autorstwo: Barnaba d’Aix
Źródło: WolneMedia.net

1 WYPOWIEDŹ

  1. emigrant001 29.01.2025 14:54

    @Barnaba d’Aix
    Pocieszę cię, że opisane przez ciebie sytuacje występują we wszystkich krajach EU, które widziałem i jednego pobrexitowego, gdzie jeszcze mam kontakt ze znajomymi sprzed lat. To złudne przeświadczenie, że dbanie o planetę jest dla naszych dzieci sprawiło, że ludzie bez protestów zgodzili się na absurdalne pomysły ekoświrów. To z założenia nie mogło się udać a rok 2025 jest ostatnim, kiedy to szaleństwo można jeszcze powstrzymać. Później szkody będą tak wielkie, że latami będziemy wracać do stanu z 2018 roku. Jeśli ludzie na ulicach nie powiedzą skorumpowanym do cna politykierom, że czas ekoświrów się skończył, to będą w zimnie głodować a każdy kto dostanie rachunek za prąd, będzie bał się światła:)

 

Nowacka przeprasza za polskich nazistów



Szokujące słowa padły z ust minister edukacji narodowej Barbary Nowackiej. Stwierdziła, że „polscy naziści zbudowali obozy zagłady”. Ministerstwo gęsto się tłumaczy. Co ciekawe, Związek Nauczycielstwa Polskiego zapowiadał transmisję live z tego wydarzenia, ale transmisja jest już niedostępna. Czyżby pospiesznie usuwano materiały ze skandalicznymi słowami minister? W mediach społecznościowych zamieszczono natomiast relację zdjęciową, oczywiście z Nowacką na pierwszym planie.[NCz]


Nowacka w poniedziałek wzięła udział w międzynarodowej konferencji „My jesteśmy pamięcią. Nauczanie historii to nauka rozmowy” w Krakowie, którą zorganizowano w 80. rocznicę wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau. W trakcie wystąpienia z ust Nowackiej padły szokujące słowa pod adresem Polaków. „Na terenie okupowanym przez Niemcy polscy naziści zbudowali obozy, które były obozami pracy, a potem stały się obozami masowej zagłady” – powiedziała minister.[NCz]

Ze słów Nowackiej natychmiast wytłumaczyło się ministerstwo. Resort stwierdził, że doszło do… przejęzyczenia. „Docelowa wypowiedź na podstawie przygotowanego fragmentu wystąpienia miała brzmieć: »Na terenie okupowanej przez Niemcy Polski, naziści zbudowali obozy, które były obozami pracy, a potem stały się obozami masowej zagłady«” – przekazał resort.[NCz]

Teraz podobną narracją posłużyła się Nowacka, która przy okazji łaskawie za swoje słowa przeprosiła. „Oczywiste jest, że obozy zbudowali Niemcy, a polskich nazistów nie było. I jest to prawda historyczna. Również o tym wielokrotnie mówiłam w trakcie wystąpienia na konferencji w Krakowie. Za oczywiste przejęzyczenie przepraszam” – napisała we wtorek na portalu „X”.[NCz]

Jeśli ktoś pisał owo przemówienie, to oczywiście jesteśmy w stanie uwierzyć, że napisał poprawnie. Nowackiej o nieumiejętność czytania byśmy nie podejrzewali, natomiast śmiemy twierdzić, że „przejęzyczenie” nie wzięło się z niczego. Część tzw. uśmiechniętej ekipy niejednokrotnie już udowodniła, że tak po prostu myśli i oskarżeniami wobec Polaków rzuca jak z rękawa, nie zważając na fakty.[NCz]

Wielu uważa jednak, że przeprosiny ze strony Nowackiej są wymuszone i pozorne, a gest wykonano wyłącznie dlatego, że zrobiła się niemała afera. W mediach społecznościowych coraz większą popularność zdobyła hashtag „NowackaDoDymisji”. Domagają się tego także politycy opozycji.[NCz]

Bartosz Jasiński na stronie ABCNiepodleglosc.pl wyjaśnia, dlaczego jej dymisja powinna być natychmiastowa bez względu na przyczynę: „Albo nie potrafi ona przeczytać bez przeinaczeń tekstu pisanego – zatem nie nadaje się na żadne stanowisko umysłowe, a chyba takim jest posada ministra. Albo nie rozumie tekstu pisanego i stąd wynikło przeinaczenie – zatem nie nadaje się na żadne stanowisko umysłowe. Albo nie zna historii swojego państwa i narodu. Albo światła „ministra” naszego rządu dokonała tego przejęzyczenia świadomie w interesie Niemiec i spodziewanej korzyści własnej – Niemcy z pewnością odwdzięczą się za taką postawę”. Publicysta dodaje, że nie wierzy, aby Nowacka podała się do dymisji, gdyż feministki nie mają honoru.[ABCN]

Źródło: NCzas.info [NCz], ABCNiepodleglosc.pl [ABCN]
Kompilacja 2 wiadomości: WolneMedia.net


8 KOMENTARZY

  1. Szurnięty Mędrzec 28.01.2025 13:48

    Uwierzę że to przejęzyczenie, jeśli Nowacka udowodni że była pod wpływem narkotyków podczas przemówienia, ponieważ narkotyki zmieniają postrzeganie

  2. emigrant001 28.01.2025 13:55

    Ile zarabia ministra nowacka? z waszych podatków:) Ile warta jest jej „praca”?

  3. adambiernacki 28.01.2025 16:11

    W polityce nie ma przypadków. Moim zdaniem było to typowe zagranie agentki wrogiego wywiadu. Klasyka. Zdymisjonować i pociągnąć do odpowiedzialności karnej. Gdzie ABW?

  4. akami 28.01.2025 18:47

    Takie antypolskie nazistki udające ministra powinno sie dymisjonowac od razu. WON do niemieckiego faterlandu dla nazistowskiej agentki

  5. Kruszon 28.01.2025 20:45

    Nie istnieje coś takiego jak przejęzyczenie.
    Umysł działa jak automat i w każdym takim przypadku powiedziała to co myśli naprawdę.
    Tylko tym razem nie zdążyła skłamać.

  6. Barnaba d’Aix 28.01.2025 21:00

    Za mniejsze szkody powinno się wylecieć z trzaskiem. A za to co powiedziała – wilczy bilet z polityki. Może to jakieś korzenie się odezwały?

  7. 8artosh 29.01.2025 08:44

    Szkoda w sumie, że się nie przejęzyczyła: żydowskie. Było by aj waj roku stulecia.

  8. 2w1 29.01.2025 11:30

    Ci którzy ją i jej podobnych wybierali powinni przeprosić wszystkich Polaków !!!!




wtorek, 28 stycznia 2025

 

Andrzej Duda apeluje o demontaż gazociągów Nord Stream


W niedzielnym wywiadzie dla brytyjskiej BBC prezydent Duda zaapelował o całkowity demontaż gazociągów Nord Stream, które zostały częściowo wysadzone we wrześniu 2022 roku. „Niemcy i żaden inny kraj Europy Zachodniej nie powinny już nigdy otrzymywać dostaw rosyjskiego gazu, nawet jeśli na Ukrainie zostanie osiągnięte porozumienie pokojowe” – powiedział Duda.

Prezydent III RP dodał, że może mieć tylko nadzieję, że „europejscy szefowie państw i rządów wyciągną wnioski z agresji Rosji na Ukrainę i wyegzekwują decyzję, że produkcja gazu za pośrednictwem tego rurociągu nigdy nie zostanie wznowiona. Nord Stream jest bardzo dużym zagrożeniem dla Ukrainy, dla Polski, dla Słowacji, ale także dla innych krajów Europy Środkowej, oznacza rosyjską dominację nad Europą w sensie gospodarczym” – powiedział Andrzej Duda, po czym zażądał: „Uważam, że rurociągi Nord Stream powinny zostać zdemontowane”.

W wyniku ataku we wrześniu 2022 roku uszkodzone i przerwane zostały trzy z czterech nitek niemiecko-rosyjskiego gazociągu biegnącego pod Morzem Bałtyckim. Czwarta nitka, będąca częścią Nord Stream 2, pozostaje sprawna i może zostać uruchomiona w każdej chwili. Według prezydenta Rosji Władimira Putina zależy to wyłącznie od woli politycznej Berlina.

Dzięki dwóm gazociągom projektu Nord Stream 1, ukończonym w 2012 roku, Niemcy pokrywały znaczną część swojego zapotrzebowania na tani rosyjski gaz ziemny do 2022 r. Dwie nitki projektu Nord Stream 2, ukończone w 2021 r., miały uczynić z Niemiec europejski węzeł energetyczny, za pośrednictwem którego gaz ziemny miał być dostarczany także do innych państw członkowskich UE, takich jak Austria, Czechy i Włochy. Jednak koalicja SPD, Zielonych i FDP, wybrana jesienią 2021 roku, zablokowała jego uruchomienie.

Wiosną 2022 roku, w obliczu antyrosyjskich sankcji, Moskwa zażądała zamiany kontraktów na dostawy na płatność w rublach i zaproponowała odpowiedni mechanizm, na co zgodziła się np. Austria. Berlin z kolei odmówił spełnienia rosyjskiej prośby. Ponadto niezbędne naprawy Nord Stream 1 uległy opóźnieniu, a uruchomienie Nord Stream 2 nadal było odrzucane. Ostateczne wstrzymanie dostaw rosyjskiego gazu do Niemiec nastąpiło w wyniku wspomnianego aktu terroru i sabotażu jesienią 2022 roku.

Nie wiadomo, kto jest za to odpowiedzialny. Według badań dziennikarza śledczego Seymoura Hersha, ataku dokonał rząd USA przy wsparciu Norwegii. Niemieccy śledczy badają jednak 'ukraiński trop’, zgodnie z którym eksplozję przeprowadzili ukraińscy wojskowi na rozkaz Zełenskiego. Istnieją również przesłanki wskazujące na zaangażowanie państwa polskiego, którego przedstawiciele [to jest Sikorski – przypis ZB] po eksplozji wyrazili radość z powodu aktu terrorystycznego i publicznie podziękowali USA. Polska obawia się, że eksploatacja gazociągu pod Morzem Bałtyckim doprowadzi do utraty przez nią monopolistycznej pozycji kraju tranzytowego dla surowców energetycznych.

Deweloperem i właścicielem rurociągów jest spółka Nord Stream AG, w której rosyjski gigant energetyczny Gazprom pierwotnie posiadał 51 procent udziałów, a jego niemieccy partnerzy Winterhall i E.ON Ruhrgas posiadali po 24,5 procent udziałów. Koszt budowy Nord Stream 1 wyniósł około 7,4 miliarda euro. Według nieoficjalnych danych koszty budowy Nord Stream 2 wyniosły 9,5 mld euro [czyli razem 16,9 mld euro – przypis ZB].

Brak dostaw rosyjskiego gazu ziemnego spowodował wzrost cen gazu i energii w całej Europie. Konsekwencje tych działań odczuwa zwłaszcza przemysł niemiecki, który do 2022 roku korzystał z taniego gazu ziemnego z Rosji.

Opracowanie: Zygmunt Białas
Na podstawie: Freedert.online
Źródło: WolneMedia.net

KOMENTARZ AUTORA

Moje drobne uwagi wydają się być konieczne. A więc, kto wysadził rurociągi. Winnego wskazał światowej sławy dziennikarz śledczy Seymour Hersh, który udokumentował swoje twierdzenie mocnymi poszlakami. Nie dokonali tego Ukraińcy, którzy nie mieli mocy do takiego działania, lecz Amerykanie – to zdaje się być pewne. Druga sprawa – Nord Stream ma swoich właścicieli, którzy zainwestowali w sumie prawie 17 mld euro. Są to rosyjski Gazprom oraz dwie firmy niemieckie. Jakim więc prawem prezydent RP wpycha nos w nie swoje sprawy i żąda demontażu rurociągów? Czy nie obawia się, że w przyszłości Polska poniesie konsekwencje jego nieodpowiedzialnych wypowiedzi? – Można by się cieszyć, że niedługo kończy się jego urzędowanie, ale też nie wygląda na to, że następca będzie rozsądniej prowadził politykę zagraniczną.

środa, 22 stycznia 2025

 

Mafijny szczyt, czyli wędrówki polityków


Jeden Pinokio, kiedyś premier – w dniu inauguracji w Waszyngtonie wśród samych swoich, już złapał refren i powtarza jak echo słowa Donalda Trumpa: „Tak właśnie, my mówiliśmy cały czas o zdrowym rozsądku”. Na forum tychże swoich, w jakiejś niewielkiej sali zwracając się do sobie znanych Sary i Rozalii wspomina, że właśnie teraz wzorem Trumpa będą jednoczyć unię jeszcze bardziej i propagować zdrowy rozsądek. Wszak tak jak on sam, jak one i jego ojciec wiedzą jak walczy się z komunizmem. Żałosne, polecieć do Waszyngtonu, żeby opowiadać po kątach bajki, bo na głównej uroczystości byli tylko szczególnie zasłużeni.

https://www.youtube.com/watch?v=lB8FnhVmL_I

Drugi tuz polityki światowej wybrany w Polsce przez antypolskich geszefciarzy, poleciał właśnie do Davos. Trudno uwierzyć, po co fatyguje się jako „szef siedmioosobowej delegacji” ktoś, kto jeszcze nigdy nie powiedział żadnego mądrego zdania, po którym Polacy odczuliby, że mają swojego reprezentanta. Kto z nim tworzy delegację, jest rzeczą niezmiernie ciekawą.

Rozumiem — zima, śniegu mało, chciałoby się poszusować, a nie ma to jak Szwajcaria. Z lotniska odlatujący prezydent zapewnia, że jak zawsze będą omawiane sprawy gospodarcze. A teraz zobaczmy, co ten kłamca naprawdę robi i mówi, anonsując miejsce spotkania jako ukraińskie miejsce w Davos; może ktoś o tym wie. Tam omawia gospodarcze sprawy, o jakich mówił na warszawskim lotnisku? Wideo jest bezlitosne. On znów straszy wojną, choć o faktycznych jej losach nie ma najmniejszego pojęcia. Bredzi jak w malignie. Idźmy za tropem. Szukam miejsca, gdzie rezydują i znajduję: Promenade 59, 7270 Davos Platz, Szwajcaria, Ukraine House. Impreza zorganizowana na okres 20-23 stycznia 2025. Dziupla ordynarna. Proponowany na stronie internetowej film nie działa. Za to trafiam na Fundację Ukraina-Mołdova 2025 – oferta inwestycji. Lewe pieniądze przejęte w pandemicznym i w wojennym zgiełku będą prane w szwajcarskim raju. Jest samo sedno: UMAEF – Ukraińsko-Mołdawska Amerykańska Fundacja Przedsiębiorczości. Toż to wariant sorosowy, jaki mieliśmy w Polsce dekady 1980-1990. To ul oligarchów. Ich rój obsiadł i dokonał tak zwanych wrogich przejęć kluczowych przedsiębiorstw, fundacja rozpłynęła się, zaś odtąd jej zarząd, członkowie dawani są za przykład odważnej przedsiębiorczości. Zawłaszczyli, rozkradli, co się dało, nazywając to prywatyzacją.

Zgodnie z opisanym na stronie harmonogramem, UMAEF jest witryną bogactw Ukrainy, więc handluje się tu zasobami złóż naturalnych wymienionych szczegółowo. Przemówienia jednak trzymają się przy okazji tematyki heroizmu, bezpieczeństwa, obronności, metali rzadkich, ubezpieczeń i możliwości inwestycyjnych przewidywanych na około 1 trylion dolarów. Chełpliwie buńczuczny, ze sztucznie gniewnym grymasem oblicza szef delegacji z Polski powtarza kolejny raz, że Rosja nie może w tym konflikcie wyjść bez szwanku.

O jakże chciałoby się ujrzeć szkodnika kończącego prezydenturę, jak zdaje relację z owocnych rozmów na szczycie europejskiej mafii swoim wyborcom. Tak otwarcie, przed kamerami, spod żyrandola.

O ile dotychczas Davos miało wymiar globalny, to w tej kolejnej salce obiektu nazwanego „Domem Ukraińskim” skala nie jest nawet europejska, a mocno zaściankowa. Czy ktokolwiek zapyta, ale tak poważnie, nie o to, dlaczego Polski nie promowano, jedynie kto towarzyszył i co tam robił przedsiębiorca pan Rutte.

Autorstwo: Jola
Na podstawie: Google.comUMAEF.orgPrezydent.pl
Źródło: WolneMedia.net


wtorek, 21 stycznia 2025

 

Trump wycofuje USA z WHO i porozumienia klimatycznego


Prezydent Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze rozpoczynające proces wycofywania Stanów Zjednoczonych ze Światowej Organizacji Zdrowia. Było to jedno z dziesiątek rozporządzeń wykonawczych, które podpisał po zaprzysiężeniu w poniedziałek na drugą kadencję, w kwestiach od imigracji po politykę zagraniczną i zmiany klimatu.

W 2020 r. WHO spotkała się z ostrą krytyką ze strony pana Trumpa za reakcję na pandemię COVID-19, która w ostatnim roku jego pierwszej kadencji przerodziła się w ogólnoświatowy kryzys zdrowotny. Oskarżono także WHO o żądanie „niesprawiedliwie uciążliwych płatności od Stanów Zjednoczonych, znacznie wykraczających poza płatności naliczane przez inne kraje”. W rozporządzeniu napisano, że Trump zamierza wysłać list prezydencki do Sekretarza Generalnego ONZ, aby formalnie powiadomić go o planie wycofania się USA.

Prezydent Donald Trump podpisał także rozporządzenie zatytułowane „Stawianie Ameryki na pierwszym miejscu w międzynarodowych porozumieniach dotyczących ochrony środowiska” 20 stycznia, po inauguracji na 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Rozkaz nakłada na ambasadora USA przy Organizacji Narodów Zjednoczonych obowiązek powiadomienia Sekretarza Generalnego ONZ o wycofaniu się. „Stany Zjednoczone uznają swoje wycofanie się z umowy i wszelkie wynikające z niej zobowiązania za skuteczne natychmiast po otrzymaniu niniejszego powiadomienia” – głosi rozporządzenie.

Nakaz Trumpa kończy również wszystkie zobowiązania finansowe USA w ramach Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych ws. Zmian Klimatu, w tym Międzynarodowy Plan Finansowania Klimatu USA. Polecił agencjom federalnym odwołanie polityki wspierającej ten plan i priorytetowe traktowanie efektywności gospodarczej i dobrobytu Ameryki w przyszłych międzynarodowych umowach energetycznych.

Na początku swojej pierwszej kadencji Trump ogłosił, że wycofa udział Stanów Zjednoczonych w pakcie klimatycznym, ale ze względu na skomplikowane zasady traktatu, wycofanie się formalnie nastąpiło dopiero 4 listopada 2020 r., dzień po wyborach prezydenckich w tym samym roku. „Porozumienie paryskie byłoby gigantycznym transferem amerykańskiego bogactwa do obcych krajów, które odpowiadają za większość zanieczyszczeń na świecie” – powiedział Trump w październiku 2019 r.

Trump powiedział, że polityka Bidena podniosła krajowe koszty produkcji energii, szkodząc amerykańskim rodzinom poprzez pogorszenie inflacji, a jednocześnie przynosząc korzyści przeciwnikom, takim jak Chiny.

Autorstwo: Andrzej Kumor
Źródło: Goniec.net [1] [2]
Kompilacja 2 wiadomości

niedziela, 19 stycznia 2025

 

Przygoda posła Brauna


Każda partia o charakterze narodowo-patriotycznym jest atakowana przez wytrawnych graczy zawodowych, których celem jest zatrzymanie szyldu przy równoczesnym dyskretnym skierowaniu partii na ślepy tor. Inaczej mówiąc: wrogie przejęcie partii narodowej i zrobienie z niej przystawki-fałszywki, na którą znaczna część niezbyt dobrze zorientowanego elektoratu w dalszym ciągu będzie głosować.

Przez dość długi czas mieliśmy wybór głosowania na „lewicę” z „Oskarem” albo „prawicę” ze „Studentem-Jacobem”. Gra w trzy kubki, tyle że trzecie było wymienne i wspierało albo „Jacoba” albo „Oskara”. A jedni i drudzy zaganiali Polaków do granicy strefy „non retour” – skąd już nie ma powrotu. Wszyscy „rządziciele” mieli jakieś dziwne powiązania: a to rodzinne, a to okrągłostołowe, to znów szemrano-biznesowe. Wszyscy chcieli Polakom „w tym kraju” „robić na rękę”, ale nie odstąpili od żadnej z mających Polskę powoli pogrążać konwencji podpisanych przez politycznego przeciwnika.

I tak: PO coś podpisywało, a PiS zaklepywał. Potem PiS podpisywał, tracił władzę, a zaklepywało PO. Kopali się, ale, jak powiada klasyk p. Michalkiewicz, tylko do kostek. A Polska, podprowadzana przez politycznych oszustów, poddała się „plandemii”, którą Putin zakończył w dniu, kiedy tłum Ukraińców rzucił się do ucieczki za polską granicę; a to podpisała pożyczkę, której nigdy nie dostanie, ale zwrócić z lichwiarskimi procentami musi; to znów jakieś ograniczenia energetyczne, które muszą doprowadzić Polskę do katastrofy.

„Student-Jacob” wpuścił Polskę w kanał „zielonego ładu”, a potem gardłował przeciw szalbierstwu, które podpisał. Teraz w Unii będzie ważniakiem – w końcu jakaś nagroda się należy.

Wspomnieć jeszcze trzeba o dwóch najważniejszych problemach, z którymi ani PiS, ani PO nie podjęły zmagań na serio: wymuszoną imigracją (to problem pilny „na wczoraj”, jeśli chcemy spokojnie chodzić po ulicach bez zagrożenia poderżnięciem gardła w imię cudzego boga) i z katastrofalną demografią – to problem na długie jutro. Wygrażanie sobie z przeciwległych ław sejmowych POPiSu wygląda jak kłótnia dwóch błaznów na cyrkowej arenie, którzy po skończonym przedstawieniu zdejmują maski i trącają się kuflami z piwem.

W obawie zmiany kursu nowej amerykańskiej prezydencji w stosunku do Europy i Polski „Oskar” prawdopodobnie dostał polecenie podniesienia poziomu kopania – i zaczął kopać adwersarzy po klejnotach rodzinnych. To już nie walka buldogów z wyrwanymi zębami pod dywanem, tylko napuszczenie rottweilerów na zgnuśniałego przeciwnika. No i widzimy to wszystko na własne oczy: koszulki z napisem „Konstytucja” zostały odwrócone na lewą stronę, prawo „stosujemy tak ,jak chcemy” itd.

Przez jakiś czas Konfederacja odpychana od wszelkich mediów walczyła o pozostanie na powierzchni: utrzymanie się ponad progiem wyborczym. Kiedy zakotwiczyła się na dobre w Sejmie, nie sposób było dalej jej nie zauważać, ale zgodnie z „Manifestem z Ventotene” wprowadzanym w życie przez Unię, państw narodowych ma nie być. Partia narodowa zyskująca na popularności nie może w tym systemie istnieć „na serio”, ma być narodową z nazwy, ale bez żadnego znaczenia. Najprawdopodobniej od jakiegoś czasu w Konfederacji miały miejsce działania w celu wrogiego przejęcia, żeby partia nie przebiła sufitu, ponad którym może stać się wirusem rozkładającym Ventotene. Na razie w Polsce, ale zaraza może się szybko rozprzestrzenić na resztę Unii.

Kto w partii jest kretem? Publiczność nie wie, ale na pewno przygotowane działania miały za cel „wycięcie” Grzegorza Michała Brauna z wyścigu o prezydenturę Polski.

Partyjna młodzież przepychająca się do władzy, z poglądami niekoniecznie radykalnych patriotów, zapewne chętnie wypchnęłaby poza bieżnię doświadczonego i jasno deklarującego swoje poglądy polityka. Pan Braun, z IQ znacznie wyższym niż konkurenci, obdarzony cywilną odwagą i refleksem w podejmowaniu decyzji, „dał po garach” i pojechał po bandzie, nie wypadając z toru.

Karawana została z tyłu, psy szczekają za karawaną, a kto miał rację – okaże się w maju.

Autorstwo: Barnaba d’Aix
Źródło: WolneMedia.net

 

Na wybory 

Braun nie jest beksą pokroju Mentzena.

Pierwszy raz poszedłem w życiu na wybory w roku 2007. Przekroczyłem wówczas barierę osiemnastego roku życia uprawniającą mnie do bycia suwerenem czy też częścią suwerena. Zgodnie z ówczesnym przekonaniem zagłosowałem na eklektyczną koalicję LPR-PR-UPR nazwaną Liga Prawicy Rzeczypospolitej. Oczywiście, wszyscy liczyli na 10% poparcia, owo ugrupowanie dostało 1,5%.

Następnie były Ojrowybory. Wtedy waliła się UPR i na jeden z odprysków tej partii się głosowało. Na Libertas, rzekomo prawicowo-wolnościową inicjatywę paneuropejską, nabrać się nie dałem, w przeciwieństwie do niektórych moich znajomych ze studiów. A później dorosnąć i stać się filistrem najwyraźniej nie chciałem. Nie w głowie było mi głosowanie na takie ekskrementy jak PiS czy PO; nie chciało mnie się zastanawiać, który ładniej pachnie lub jest bardziej apetyczny.

W 2011 roku do Senatu głosowałem na Marzenę Wróbel, na członka PiS, ale tylko dlatego, że zrobiła cokolwiek dla mojego udręczonego miasta. Tak to poparłem KNP. W 2014 roku uczyniłem podobnie w kolejnych Ojrowyborach, ciesząc się niezmiernie z bólu tyłka lewactwa, że co to banda oszołomów robi w Ojroparlamencie.

2015 rok. Cóż, jak w 2009 roku nie dałem się nabrać na Libertas i jakiegoś irlandzkiego cwaniaka, tak poparłem Kukiza i jego ruch społeczny. W drugiej turze zachowałem się jak filister i ubrudziłem się głosowaniem na wiecznego doktora znanego jako Andrzej Duda.

Pięć lat wcześniej olałem wybory prezydenckie. Siedziałem wówczas w terenie na Mazurach. Powiedziałem wówczas, że Komorowski i Kaczyński to są socjaliści, a wybierać między dżumą a cholerą nie mam zamiaru.

W 2019 roku poparłem Konfederację. Rok później długo wahałem się między Bosakiem, Żółtkiem i Piotrowskim, popierając w końcu tego pierwszego. Oczywiście teraz się wstydzę, że głosowałem na tego zniewieściałego osobnika. Natomiast w drugiej turze oddałem głos nieważny. Duduś (znany również jako Długopis, Andrzej Dupa i Dudasz Piskariota) zbłaźnił się kompletnie, uginając się w sprawie sądów przed swoimi dawnymi kolegami z Unii Wolności. A Trzaskowskiego zostawiałem bez komentarza. Czy bowiem na temat psiej kupy na trotuarze pisze się długie wywody? Po prostu jest i śmierdzi, podobnie jak wyżej wspomniany pan. Nie było na kogo głosować.

Później również zbłaźniła się Konfederacji. Cztery lata leniła się, ubolewając, iż są tylko kołem poselskim. Jedynie Grzegorz Braun coś próbował robić. Tak to towarzystwa – mówiąc bez ogródek – pierdziało w stołek. I przepraszam bardzo! Ja miałem ich popierać?! Później jeszcze w 2023 roku zaczęła się jakaś akcja Konfederacja. Zatem nie poszedłem na te wybory. Przeszedłem się również w pamiętną niedzielę 23 października 2023 roku,po swoim mieście na spacer. Była to taka gloomy sunday, jak w tej piosence, podły jesienny nastrój, czasem biegacze czy babcia idąca z pieskiem. Stąd nie kupuję takiej dużej frekwencji.

Na Ojrowybory nie poszedłem. Konfederacja bowiem dalej sobie robi ze mnie jaja. Marsz do centrum to mogą sobie w odbyt wsadzić. Lepszego Populizmu i Socjalizmu czy lepszej PZPO to ja nie chcę, tak samo, jak mam gdzieś humory filisterstwa. O prezydenckie wybory mnie się pytali znajomi, czy idę, czy nie idę.

Powiem szczerze, jak zobaczyłem falstart Mentzena, nie wiedziałem, czy mam się śmiać, czy płakać. Oczekiwałem innego kandydata, żeby było na kogo głosować w pierwszej turze. Sam Mentzen jest kompletnie bezpłciowy. Widząc go, zastanawiam się, czy on sam był w stanie założyć te swoje biznesy, czy ktoś z rodziny mu nie pomagał. Później jeszcze mówił, że jego do polityki wprowadził Wipler w roku 2016. Później Wipler zaczął w Konfederacji osiągać wiodącą rolę. Stąd dążył do pozbycia się wyrazistych osobowości takich jak Janusz Korwin-Mikke czy Grzegorz Braun. O tym można długo pisać. Najprawdopodobniej jest to element jakiejś gry operacyjnej prowadzonej przez główne partie polityczne; ma on na celu włączenie Konfederacji do głównego nurtu polityki oraz utylizację elektoratu antysystemowego.


https://www.youtube.com/watch?v=oLhz3Uw4vBk


Sam Mentzen jest kukiełką w rękach Wiplera. Ten go bez przerwy popycha, mówi mu, co on ma robić, co ma gadać. Nawet niedawno na plotkarskich portalach typu Pudelek krążyła wieść, że Mentzen ma zespół Aspergera. Oczywiście, śmiem wątpić w istnienie wyżej wymienionego, nawet ostatni dyktowany przez Big Pharmę DSM-5 (taki wykaz chorób psychicznych) nie uwzględnił go na swojej liście. A skąd Sławek miałby wiedzieć? Otóż była to sugestia Wiplera. Ten ostatni zatem stosuje wobec Mentzena zwyczajny gas lighting. Ja już takie rzeczy widziałem, jak się wmawia ludziom choroby psychiczne. Stąd Mentzen, jeżeli sobie na to wszystko pozwala, jeszcze, żeby mu taki bałwan i błazen jak Wipler wszystko urządzał, to nie nadaje się na prezydenta. Do tego jeszcze wcześniej było gadanie o prawyborach; co to nawet lewacy się śmiali, że faszyści uczą ich demokracji! Profesor Wielomski uważał, że obranie Mentzena jest strzałem w stopę. Zwracał uwagę na niskie umiejętności prowadzenia dyskusji i uczestniczenia w debacie przez niego. Do tego uważał, że są lepsze osoby w partii. Wymienił przykładowo Zajączkowską-Hernik, obecnie w Ojroparlamencie. No cóż, Wipler i Mentzen wiedzieli, kogo wysłać przedwcześnie na polityczną emeryturę.

Sam doszedłem do wniosku jeszcze bardziej przewrotnego. Najlepiej byłoby wystawić kogoś z Korony. Przecież Grzegorz Braun ze wszystkich europosiołków Konfederacji zdobył najwięcej głosów. Są tam też ludzie wygadani. Sądziłem, że prawdziwym gambitem byłoby wystawienie Romana Fritza. Primo, byłby to kandydat zdolny do walki o drugą turę, mogący namieszać w wyborach. Secondo, w razie porażki byłby powód do wykopania z Konfederacji środowiska Grzegorza Brauna. I byłby niezwykle jasny. Po prostu można by powiedzieć. Panowie, spieprzyliście robotę, więc jazda! Co sprawa jest bardzo jasna, że od połowy roku 2023 nad Grzegorzem Braunem i nad Konfederacją wisi miecz Damoklesa. W końcu bowiem panowie gładziutcy tacy jak Wipler, Mentzen i Bosak zechcą rzeczoną ekipę wykopać.

Również płaksa znana jako Hołownia ogłosiła termin wyborów prezydenckich. 18 maja. Sam raczej się tak odległymi terminami nie przejmuję. Stwierdziłem, że pewnie pojadę sobie gdzieś do lasu, może poszukać skamieniałości, może trochę innych okazów, a może będę na jakimś spędzie typu konferencja czy konwent. A może będę zdobywać jakąś górę czy pojadę na spływ kajakowy? Tego nie wiedziałem. W każdym razie sądziłem, że nie będzie mnie się chciało stać w długiej kolejce do szkoły podstawowej na moim osiedlu, tracić czas, żeby zagłosować na jakiegoś błazna. Dogadzanie takiemu miękkiemu człowieczkowi jak Mentzen nie jest warte poświęcenia nawet mikrosekundy mojego życia, a co dopiero czterdziestu minut do godziny.

Już gotów byłbym stwierdzić, że ten demokratyczny cyrk mam gdzieś. Może nie zaszyję się wzorem Adama Danka w swoim gabinecie, raczej będę wolał coś pozwiedzać lub gdzieś pojechać. Gdyby wybory miały coś zmienić, byłyby zakazane. Natomiast tak zwany dyskurs polityczny głównie przekomarzanie się centrystów, filistrów, bezpłciowych formacji licytujących się co kto powiedział, kto na kogo krzywo spojrzał. Żeby jeszcze kłócili się, kto na kogo puszczał wiatry! – byłoby przynajmniej zabawnie.

Lecz doszło do nagłego zwrotu akcji.

Stało się. Grzegorz Braun wystartuje w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Zatem będzie można wreszcie pójść na wybory. Pierwszy raz od poprzednich wyborów prezydenckich. Można było się spodziewać, że Korona będzie miała dosyć nad sobą centrystowsko-filisterskiego buta. Nie sądziłem jednak, iż sprawa rozegra się tak szybko.

Braun nie jest beksą pokroju wyżej wspomnianych Mentzena czy Bosaka Miał odwagę zgasić świeczki chanukowe w Sejmie, a nie tylko gadać.


https://www.youtube.com/watch?v=eynlV97PS1o


Inni umieli tylko klepać ozorem, że to Chabad-Lubawicz, nawet nie przypominali, że to robota Lecha Kaczyńskiego i Marka Jurka sprowadzenia do budynku parlamentu tego odłamu mozaizmu. To był inny standard polityki niż te pogadanki gładkich chłoptasiów w garniturkach, jeszcze przełykających ślinę i udających żaby, aby czegoś zdrożnego nie powiedzieć. Oni po prostu są nudni. W dodatku takie eunuchy są zwyczajnie męczące. Czegoś takiego jak zgaszenie nie było od czasów Leppera. Tamten to się nie bał przyjść z własnym nagłośnieniem, nie obawiał się sypać zboża na tory, również mówił wprost, co niektórzy wyssali z mlekiem matki. Wreszcie się coś wydarzyło. I nie był to wcale wstyd dla Konfederacji. W ankiecie zrobionej przez redaktora Sommera wyszło, że wyczyn Brauna się podobał. No cóż, to nie było tylko pohukiwanie. Polityka to naga siła, o czym się przekonała banda parlamentarnych ciotek.

Do tego Braun powiedział nieraz naszym politykierom słowa prawdy, jakich bali się usłyszeć. I nie były to takie klasyczne korwiniczne wyzwiska od socjalistów czy faszystów. Faszyzm jest obelgą tak zużytą, że nie powinna być stosowana; poza tym pierwsza szermowała tym wyzwiskiem lewica. A co do nazywania kogoś socjalistą, to nie ma co rozprawiać; czy bowiem zawsze powtarzamy, że słońce wschodzi, a niebo jest niebieskie. Pewne rzeczy takie po prostu są, podobnie jest z pewnymi ludźmi. Braun również miał odwagę zjechać Gowina. Szkoda, tylko że nie powiedział mu, że jest największym szkodnikiem w polskiej nauce od czasów stalinowskich. Pogroził mu jeszcze stryczkiem i wieszaniem na latarniach. I bardzo dobrze. Dotychczas obchodzono się z tym kolesiem jak z jajkiem. Zarówno Populizm i Socjalizm jak i PZPO obawiało się obrażać tę księżniczkę na ziarnku grochu. Tak samo Braun jako jeden z nielicznych posłów Konfederacji jasno wyrażał się, co myśli o tej całej plandemii. W kagańcu ochoty nie miał zamiaru chodzić.

Poza tym Braun w przeciwieństwie do większości tych ludzi ma jakąś wizję. Posiada poglądy, które sprecyzował i skodyfikował. Dobra, czasem pogada sobie o in vitro, jakby to była rzecz nie wiadomo jak istotna. Może dla niego jest, ale idealnych kandydatów nie ma; błędnie poza tym z tym polemizuje. Gadaniem o znalezieniu okularów na stercie włosów w Auschwitz nikogo nie przekona. Ale weźmy inne postulaty. Jasno mówi, że kulturę i naukę trzeba oddzielić od państwa. Od innych to usłyszymy, że trzeba ładować w ten interes jeszcze więcej pieniędzy, bo biedni artyści i jeszcze biedniejsi naukowcy. Również wprost mówi o prowadzeniu polityki wielowektorowej. Opowiada się za zakończeniem tej bezsensownej draki na Ukrainie podobnie jak Robert Fico i Viktor Orban. Braun posiada jakiekolwiek poglądy geopolityczne, a nie tylko czcze gadanie, że na przykład UE dobra i że powinniśmy we wszystkim poddawać się USA i Izraelowi. Do tego Braunowi nie w głowie żadne maszerowanie ku centrum. On przynajmniej wie, że są ludzie, którzy go nie lubią i go nie polubią. Mówi się trudno i żyje się dalej.

Zaraz zacznie się wieszczenie rozpadu Konfederacji. Już takie prawo przyrody, że byty słabe i ułomne kończą swój żywot. Grunt, aby były one zastąpione przez byty silniejsze i sprawniejsze. Poza tym Korona w końcu nie wytrzymałaby z popłuczynami po dawnych Ruchu Narodowym i UPR. One również wolałyby zbliżenie z Populizmem i Socjalizmem albo PZPO niż kolegów Grzesia Brauna. Do rozpadu Konfederacji w końcu będzie musiało dojść. A z racji tego, że obijają się od kilku lat w sejmie, dosiedli się do stoliczka i dobrze im przy żłobie, nie ma co za nimi płakać. Pamiętać należy, że najprawdopodobniej doszło do przejęcia tej partii przez wraże siły. Obecność Wiplera i tolerowanie tego psui świadczą o tym jednoznacznie. A mnie i wyborcom do mnie podobnym żadnego maszerowania ku centrum i żadnego prania mózgu nie potrzeba.

I dlatego niech mnie kule biją, ale poprę w pierwszej turze Grzegorza Brauna. Przynajmniej będę miał po co spędzić czterdzieści minut w kolejce do głosowania. Przynajmniej będzie na kogo głosować. I powiem teraz, niczym aktorzyna z bilbordu, że 18 maja idę na wybory. Bynajmniej nie po to, żeby na karcie narysować rzić [1].

Autorstwo: Erno
Zdjęcie: Silar (CC BY-SA 4.0)
Źródło: WolneMedia.net

PRZYPIS

[1] Rzić — pupa, dupa albo tyłek po śląsku.


1 WYPOWIEDŹ

  1. replikant3d 19.01.2025 10:25

    Erno

    Przykro to pisać ale Braun jest tylko ,,pozornym,, anty systemowcem. Jesteś naiwny myśląc że coś zmieni. To może zapytaj go czemu głosował razem z innymi nad skandaliczną nowelą prawa geologicznego robiącego z nas ,,śmietnisko,, Europy.? Dlaczego potem schował się jak zwykły tchórz przed mediami by nie odpowiadać na niewygodne pytania? No właśnie…Socjotechnika się kłania a ty jej już ulegasz.

sobota, 18 stycznia 2025

 Braun o mijaniu się z prawdą Konfederacji

Grzegorz Płaczek poinformował portal „Tarnogórski Info”, że Grzegorz Braun został już oficjalnie usunięty z listy członków Konfederacji decyzją 5-osobowego sądu partyjnego. W sądzie partyjnym Konfederacji zasiada pięć osób i są to reprezentanci skrzydeł Mentzena i Bosaka. Partia Grzegorz Brauna nie ma tam swojego przedstawiciela, więc wynik głosowania był z góry znany. Braun zignorował zaproszenie polityków-sędziów.

https://www.youtube.com/watch?v=sS8wT2sFLJs

Grzegorz Braun zabrał głos po tym, jak jego usunięcie z Konfederacji zapowiedzieli Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak. Polityk zdradził, czego rzeczywiście domagał się w zakulisowych rozmowach i zarzucił głównym twarzom Konfederacji mijanie się z prawdą. Jesteśmy świadkami rozłamu w Konfederacji. Tarcia wewnątrzpartyjne narastały od dawna, a marginalizowany, wypychany poza nawias przez politycznych partnerów Braun postawił wszystko na jedną kartę i ogłosił swój start w wyborach prezydenckich. Mimo że oficjalnym kandydatem Konfederacji jest Sławomir Mentzen.

Bosak i Mentzen na wieść o starcie Brauna zorganizowali konferencję prasową, na której poinformowali, że zostanie złożony wniosek do sądu partyjnego o usunięcie Brauna z Konfederacji. Podczas wspomnianej konferencji Bosak zapewniał również, że był zdziwiony deklaracją Brauna o starcie w wyborach prezydenckich. – Jeszcze wczoraj rano podczas rozmowy telefonicznej Grzegorz Braun zapewniał mnie, że żadnej deklaracji ws. wyborów prezydenckich składał nie będzie. Ubolewam, że zostałem wprowadzony w błąd. W ten sposób współpracy prowadzić się nie da – mówił wicemarszałek Sejmu.

https://www.youtube.com/watch?v=xve0r_6WyL4

Braun inaczej pamięta rozmowę, o której wspominał Bosak. „Powiem krótko: z ubolewaniem przyjmuję wypowiedzi nieoparte na prawdzie. Dezinformowanie opinii publicznej z przywołaniem rozmowy, w której rzekomo miałem deklarować wolę nieprzystąpienia do kampanii prezydenckiej. Taka rozmowa nie odbyła się, taka deklaracja nie padła” – powiedział w rozmowie na kanale PSTV Peter Szlachtowicz Braun. „Na tej konferencji wypowiedziane zostały kłamliwe twierdzenia” – podkreślił pod koniec rozmowy raz jeszcze Braun. „Czyli Bosak kłamał?” – zapytał wprost Szlachtowicz. „Mogę powiedzieć, że będę musiał bardzo, bardzo głęboko rozważyć w przyszłości czy mogę rozmawiać z Krzysztofem Bosakiem w cztery oczy albo na linii telefonicznej. Będę się musiał nad tym zastanowić, bo jak się okazuje, krótką nawet rozmowę można przedstawić w sposób zupełnie opatrzny, nieprawdziwy” – odpowiedział.

https://www.youtube.com/watch?v=kG25z46DDLo

Braun odniósł się do jeszcze jednego z twierdzeń Bosaka, jakoby to sam Braun był przeciwko prawyborom w Konfederacji, o które apelował na forum publicznym. Według relacji Bosaka jego Ruch Narodowy w lipcu 2024 roku przedłożył na Radzie Liderów Konfederacji propozycję zorganizowania prawyborów, którą odrzucili – z różnych powodów – zarówno Nowa Nadzieja Mentzena, jak i Konfederacja Korony Polskiej Brauna. „Szkoda, że liderzy Korony lub Nowej Nadziei nie poparli naszej propozycji! Razem mielibyśmy większość. Można było z prawyborami ruszać od września i od jutra wspólnie zbierać już podpisy dla ich zwycięzcy, którym naprawdę nie było jasne, kto by został” – pisał Bosak.

Braun zapewnia, że opowiadał się zarówno za zwołaniem Kongresu Konfederacji, jak i organizacją prawyborów. „Mam całą listę wypowiedzi, w których właśnie do tego się odwoływałem. Prawybory to dobre doświadczenie z przełomu 2019 i 2020 roku, nie wymyślajmy prochu, to się udało, Konfederacja się od tego nie rozleciała. Tutaj pojawił się jednak opór. Opór połączony jednocześnie z dezinformowaniem opinii publicznej. Włodzimierz Skalik i ja, jako członkowie Rady Liderów Konfederacji, perswazją, grzecznym przypomnieniem, a wreszcie wnioskami formalnymi o te sprawy się upominaliśmy” – przedstawia swoją wersję Braun. Przyznaje jednak, że w pierwszej chwili nie poparł propozycji Ruchu Narodowego. – Nasi koalicjanci owszem, przynieśli decyzję o rozpisaniu prawyborów, ale z jednoczesnym niezwoływaniem Kongresu Konfederacji. I w tej sytuacji myśmy się raz uchylili od udziału w głosowaniu, ponieważ słusznie oceniliśmy to jako próbę manipulowania i opinią publiczną i samą Konfederacją – wspomina o tamtej sytuacji Braun.

Zdradził także, co nie podobało mu się w Konfederacji. „Upominaliśmy się o prawybory, upominaliśmy o Kongres, upominaliśmy się o przestrzeganie procedur i używanie ciał statutowych Konfederacji. Musieliśmy się o to upominać, bo w pewnym momencie uruchomiony został proces wyprowadzania procesów decyzyjnych z Rady Liderów Konfederacji przy jednoczesnym niezwoływaniu Kongresu. Okazywało się, że decyzje zapadały gdzieś w mrocznych kuluarach. Decyzje wypracowywane poza Radą Liderów arbitralnie Radzie Liderów były – używając terminologii peerelowskiej – przywożone w teczce” – ocenia Braun.

Na pytanie, kiedy formalnie zostanie usunięty z Konfederacji, przypomniał, że to on – razem z Januszem Korwin-Mikkem i Robertem Winnickim – Konfederację zakładał i że tylko on już na placu boju pozostał. „Konfederację współtworzyliśmy i my się nigdzie nie wynosimy, my się donikąd nie wybieramy. To jest nasze środowisko” – zadeklarował podczas wywiadu na kanale PSTV Peter Szlachtowicz. Wypowiedział się także krótko o swoich szansach w wyborach prezydenckich. „Będzie można w bardzo łatwy sposób odesłać mnie na przedwczesną polityczną emeryturę, nie oddając głosu na moją kandydaturę. Wybór należy do państwa” – powiedział Braun.

Wyrzucenie Brauna skomentował także nie tak dawno wykluczony z Rady Liderów Konfederacji Janusz Korwin-Mikke. „Szczerze pisząc: myślałem, że ktoś tam w Konfederacji trzepnie się w głowę – i go nie usuną. Podobnie 3 lata temu byłem pewien, że JE Włodzimierz Putin nie zrobi błędu i nie wtargnie na Ukrainę, tylko bluffuje. Cóż: ludzie robią błędy, a szachista zakłada, że wróg gra optymalnie. Wszelako w tym przypadku usunięcie kol. Grzegorza Brauna jest wbrew interesowi Konfederacji, ale jest zgodne z interesem tych, co chcą wejść w koalicję z PiS-em i dorwać się do władzy. Co było możliwe tylko po spełnieniu warunku WCzc. Jarosława Kaczyńskiego: »Konfederacja? Tak – ale bez Korwina i Brauna«. Tyle, że – moim zdaniem – wszystkie decyzje władz Konfederacji od 26.07.2024 są nieważne, bo te „władze” nie istnieją. Cóż: czekamy na orzeczenie sądu […]”.

Autorstwo: KM, AW

Źródło: NCzas.info [1] [2]

Kompilacja 2 wiadomości i pierwszy akapit: WolneMedia.net

 

Plandemia strachu

Rok 2020 wiązał się dla mnie z wielkimi nadziejami. Wstępowałem w niego w Gdyni, gdzie z grupką znajomych rozprawialiśmy o naszych planach. W tamtych czasach liczyłem jeszcze, że gdzieś uda mnie się załapać na doktorat, stąd ustaliłem listę wyjazdów konferencyjnych. Liczyłem nanieść do monografii postkonferencyjnej z Lublina ostatnie poprawki i odesłać. Podobnie liczyłem na przynajmniej jeszcze jeden artykuł. Kiedyś w życiu trzeba nauczyć się myśleć strategicznie. Rozstawiłem szachy. Uważałem, że teraz to nic się nie może wydarzyć; mam więcej doświadczenia w użeraniu się ze środowiskami akademickimi, a w dodatku lepiej znam niektóre tereny, poszczególne rewiry. Dysponuję też siatką informatorów w różnych ośrodkach akademickich. Do tego liczyłem jeszcze na rozwój swoich pasji – wyjazdy na obozy ornitologiczne. W nieco późniejszym czasie wystartowałem także w konkursie organizowanym przez PAN; liczyłem na wygranie wycieczki na Spitsbergen.

Gdzieś tam się słyszało, że w Chinach czyha straszny i niedobry zarazek. Nie traktowałem jednak tych wieści poważnie. Przecież pamiętałem próbę rozpętania histerii wokół SARS w 2003 roku. Do szkoły wtedy chodziłem, trąbili w telewizji, radiu, czasem widywało się artykuły w prasie – od naukowej jak Świat nauki po zwyczajne brukowce. No i nie wyszło. Później 2011 i 2012, próbowano nakręcać MERS. Podobnie spaliło na panewce. Od czasu do czasu wspominano o różnych wariantach grypy, świńskiej, małpiej. Swego czasu kolega w Gdańsku nazbierał się martwych ptaków celem badania ich na wariant wirusa. Później szajba musiała walić mocniej, ponieważ zaczęto straszyć wirusem Zachodniego Nilu oraz Zika. Tylko jeden problem tutaj podstawowy. One do transmisji potrzebują komarów. Jeżeli czynnik potrzebuje wektora – jak komar czy kleszcz – to nie nadaje się na czynnik mogący spowodować epidemię. Jedynym wyjątkiem jest Francisella tularensis, ale ta bakteria – odpowiedzialna za tularemię – może rozprzestrzeniać się także w wodzie. Do tego, jak sobie przypominam delegację w Instytucie Medycyny Tropikalnej i Śródziemnomorskiej. Rzeszę komarów się oznaczałem i z podobnej rzeszy izolowałem DNA. I nikomu tam przeszło przez myśl, że czynniki chorobotwórcze i pasożyty przenoszone wyłącznie przez komary mogą być odpowiedzialne za wielkie epidemie.

Stąd mając taki bagaż doświadczenia, uważałem, że czynnik nazwany SARS-CoV2, przedstawiciel rodziny koronawirusów, nie może spowodować jakiegoś wielkiego popłochu. W ogóle się nie przejmowałem. Media trąbiły o tym, jak ów rzekomo straszny zarazek podbija sobie świat. Robiłem zwyczajnie swoje, doskonaląc swój określony wcześniej plan. Na przełomie lutego i marca chiński mikrob dociera sobie do Polski. W tym czasie kłóciłem się z jednymi ludźmi, aby przyjęli mi streszczenie na konferencję do Zakopanego. Miała odbywać się ona w połowie maja. Na weekend majowy zapisałem się na Akcję Bałtycką, liczyłem na miłe i ciekawe spędzenie czasu między jeziorem a morzem w okolicach Dąbek. A tu nagle WHO ogłosiła pandemię. Wtedy myślałem sobie, że ten stan rzeczy nie potrwa dłużej niż miesiąc. Po świętach wróci wszystko do normy. Poza tym w 1968 roku była grypa Hongkong. Miesiąc było wszystko pozamykane, a później już żyło się normalnie. Uznałem, że nawet dobrze, bo teraz mam więcej czasu na robienie wielu rzeczy. W sumie to jakbym taki odcinek czasu wygrał na loterii.

Niestety. Rozciągnęło się wszystko aż do lata. Rząd musiał puścić udręczony naród polski na wakacje. Poza tym kwestia przeprowadzenia normalnych wyborów; poprzednio w trybie korespondencyjnym nie wyszło. Mogłem na wywczas tylko pojechać w Gorce i Pieniny. A poza tym plułem sobie w mordę. Wiedziałem, że z kariery akademickiej nici. O wycieczce na Spitsbergen mogłem zapomnieć. W dodatku jeszcze nic nie zanosiło się, żeby ten stan pandemiczny miał się skończyć. Wychodziło się z domu, to widziało się plakaty z początków marca. Puste ulice i krajobraz wręcz postapokaliptyczny. Po mieście jechało się nieraz zupełnie pustymi ulicami. Od początku miałem jakieś dziwne przeczucie, że to wszystko ściema. Im dłużej to trwało, tym mocniej zdawałem sobie sprawę, że rząd robi nas w balona.

Pewnym pozytywem tego stanu pandemicznego — poza większym osłuchaniem się z muzyką poważną — było pewne przewartościowanie. Inne cele w życiu trzeba sobie znaleźć. Na szukanie sposobów kariery akademickiej i tak straciłem za dużo czasu, przecież nie mam odpowiedniego rodowodu (akademickiego tudzież czerwonego), nie mam odpowiednich znajomości, poza tym nie jestem człowiekiem zupełnie z przypadku. W akademii bowiem robią kariery albo tacy, albo tacy, co mieli zrobić. Zacząłem zatem pisać, później udzielać się w fandomie. Potrafiłem sobie inne zajęcia znaleźć. Sądzę jednak, że są ludzie, którym nieodpowiedzialne decyzje ówczesnego rządu, złamały kompletnie życie. Ile było bankructw? Ile ludzi postanowiło się rozstać z tym światem? A ilu zwyczajnie zmarło, ponieważ ten cały szał pandemiczny ograniczył dostęp do opieki zdrowotnej. Dodatkowo jeszcze popierali to praktycznie wszyscy politycy w naszym kraju. Tylko Konfederacja potupała sobie nóżką i w swoim zwyczaju poględziła; zupełnie marginalny Tanajno vel Tramwajno potrafił zorganizować strajk przedsiębiorców. A politycy popierali z jednego prostego powodu. Przecież oni najbardziej na świecie kochają się obijać. Nic nie musieli robić, tylko grzać whisky i po kryjomu zamawiać sobie dziwki. Nie wnikam w tym momencie, czy męskie, czy żeńskie; są rzeczy, których się nie dowiemy. Natomiast dla demokratycznego bydła głosującego na nich były lock downy i zamienianie całego kraju w więzienie.

Jeden mój wujek podsumował ten stan, że jest jak za komuny. Taka szarość, statyczność i bylejakość. Sam to gadanie o „srowidzie” podsumowałem propagandowymi filmami o stonce z czasów wczesnej komuny. Jak to wstrętny imperialistyczny chrząszcz atakuje biedną Polskę budującą najlepszy na świecie ustrój! Tuby propagandowe chodzące jak za Stalina, tropiące również wrogów ludu i wywrotowców! Cóż, zarówno Populizm i Socjalizm jak i Polska Zjednoczona Platforma Obywatelska muszą taki quasi-komunistyczny stan kochać. Ta hołota, co na nich głosowała, siedzi w domu i nie awanturuje się. Czasem jakiś element wywrotowy pojawia się, jak dzieci bawiące się w lesie. A tak… Nic się nie dzieje, nic nie trzeba robić. Jeszcze tak jest w połowie świata zwącego się cywilizowanym, więc już w ogóle dolce vita.

Później dwa lata później pojechałem sobie na konferencję do Wrocławia. Był to rok 2022. W tamtym roku okazało się, że doszło do prawdziwego socjalistycznego cudu. Wybuch wojny na Ukrainie przegonił również niedobrego chińskiego mikroba. Obwieszczono wówczas zakończenie tego nieszczęsnego stanu mogącego być nazwanego plandemią strachu. We Wrocławiu skończył się pierwszy dzień obrad konferencyjnych. Z jednym człowiekiem z Politechniki Bydgoskiej szedłem sobie w stronę pubu Salonik; a tam idzie się zwykle naokoło, stąd jest czas na pogadanie. Twierdził on, że w ciągu kilku kolejnych lat będzie następna pandemia. Zamieniłem się w słuch, byłem ciekaw, co dalej będzie mówić. Uważał ten człowiek, że należy się przygotować na nowy model ekonomiczny, w którym takie normalne funkcjonowanie gospodarki będzie przerywane przez następujące co kilka lat pandemie. Dla niego to miał być świat wręcz komunistyczny. I nie widział w tym nic zdrożnego. Dowiedziałem się tego wszystkiego tylko dlatego, że powstrzymałem swój polemiczny zapał. Czasem opłaca ugryźć się w język.

Czasem zdarza się w ostatnich czasach czytać, że WHO już szykuje plany na kolejną pandemię. Jaką pandemię?! – chce się wręcz wykrzyczeć. To będzie plandemia strachu.

Po co była ta histeria związana z SARS-CoV2. Na pewno nie po to, żeby lekarze czy naukowcy stracili autorytet. W moich oczach ci drudzy mają już ujemny, a w przypadku pierwszych zmalał on do rozmiarów submikroskopowych. Po prostu socjalistyczni politycy są dogadani z wielkimi korporacjami. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych – w czasach neoliberalnej rewolucji Thatcher i Reagana – doszli oni do wniosku, że z istnieniem wielkich korporacji należy się pogodzić. Nie można już chcieć ich znacjonalizować. Poza tym część z nich na pewno zdała sobie sprawę, że te wielkie korporacje to jest poniekąd ich zasługa, zamówień rządowych, zwolnień podatkowych, ulg, dopłat et cetera. Poza tym te korporacyjne molochy same stanowią kapitalistyczną formę socjalizmu. Do tego korporacjom promowanie lewicowych „wartości” się opłaca, ponieważ łatwiej im wchodzić w społeczeństwa zatomizowane. To jest dla nich o wiele lepszy rynek zbytu aniżeli tradycyjne, konserwatywne społeczności z jasnymi hierarchiami, porządkami, autorytetami. W nielicznych takich krajach muszą się słuchać i nie przyjdzie im do głowy wyskoczyć z jakimś promowaniem LGBT. Stąd współpraca socjalistów oraz wielkich korporacji stała się mutualizmem; taką formą współżycia, że jedno bez drugiego żyć nie może. Bardzo nieliczni socjaliści – pokroju błędnych rycerzy jak Jeremy Corbyn – nie lubią wielkich korporacji. Lecz to są okazy albo reliktowe, albo idealistyczne; część z nich to pożyteczni idioci.

Pamiętam, że bliżej matury z kolegami mieliśmy takie przemyślenia, że to właśnie socjaliści i wielkie korporacje to budowniczowie wszechświatowego komunizmu. Rzuciliśmy takim hasłem zupełnie ad hoc, nie zdając sobie zupełnie sprawy, co się w ciągu dobrych kilkunastu lat zdąży wydarzyć. Podobnie też nie mieliśmy szerokiego pojęcia o historii, ekonomii czy myśli politycznej. Ale jakby na to nie spojrzeć, zarówno socjaliści jak i wielkie korporacje mają zbliżonych wrogów. Są to politycy prawicowi, narodowi. Niemniej jednak zarówno korposzczurki i korpokraci jak i ulubieni dlań socjaliści najbardziej nie znoszą wstrętnego „burżuja”. Tego drobniejszego od nich przedsiębiorcy, wstrętnego „janusza”, krwiopijcy. Podobnie oni nie znoszą ludzi kreatywnych i odnoszących się do nich krytycznie. Zarówno socjaliści i korporacje nie cierpią wszelkich form niezależności – czy ma ona ekonomiczny, czy intelektualny charakter. Dla nich człowiek powinien być jasno zamknięty – czy to w korporacyjnym boksie, czy siedzieć grzecznie i zachrzaniać na Matkę Partię, a najlepiej, jakby to było jedno i drugie.

Takie wymysły jak plandemia strachu są potrzebne zarówno socjalistycznym politykom jak i korporacjom. Po prostu socjaliści konkurencję dla ponadpaństwowych molochów wówczas znacjonalizują. Później mniejsi przedsiębiorcy zwyczajnie padną, a za bycie niezależnym zostaną ukarani. Będą w tych wielkich korporacjach zmywać kible, wykonywać ewentualnie inne niskie prace. Bo jak to coś może być poza socjalistycznymi elitami polityczno-biznesowymi. Jak ktoś mógł śmieć tak pomyśleć, że coś może być niezależnego?

A jak ktoś nie wierzy, to kto na plandemii zarobił? Na pierwszy rzut to korporacje farmaceutyczne. Przecież ktoś musiał od pierwszych dni tego całego szaleństwa trąbić, że zrobi szczepionkę. Stąd rządy dawały im pieniądze. Później same korporacje miały z czego tych samych polityków korumpować. Szczepionki zarówno Moderny jak AstraZeneca testowane były może na kilku tysiącach osób. Normalnie coś takiego nie przeszłoby przez Główny Inspektorat Farmacji; urzędnicy stamtąd to potrafią o znacznie mniejsze przewiny urządzić burdę! A tu byliśmy czymś takim faszerowani. Dla socjalistycznych polityków byliśmy jak myszy dla Anioła Śmierci (parafrazuję znany utwór Slayer Angel of Death – „you‘re mice for angel of death”). Co z tego, że wstrzykiwano nam bubel! A kogo my obchodzimy jako socjalistyczny nawóz historii. (Przepraszam za taką terminologię, ale tak wprost się o społeczeństwie wyrażali Lenin czy inni czołowi myśliciele socjalistyczni). Grunt, że w przyszłości korporacje farmaceutyczne zarobią na naszym leczeniu.

Później zapomina się o jeszcze jednym czynniku. Mianowicie te wszystkie lock downy musiały wymusić wzrost inflacji. Wówczas banki centralne obniżają stopy procentowe, przez co ludzie zaczynają się rzucać na kredyty. Takiego stanu rozpasania nie da się utrzymywać w nieskończoność. W końcu trzeba podnieść stopy procentowe, a wówczas raty kredytów idą w górę. Stąd banki będą zajmować hipoteki, będą zajmować mienie niewypłacalnych. Ergo, następny kto się obłowi, to będą korporacje finansowe.

Inne bardzo duże firmy znajdą sobie sposób na przetrwanie. Przede wszystkim powiedzą rządowym oficjelom, że są too big, to fall. Stąd rząd będzie ładował w nie subwencje. Jest to bardzo stara strategia wielkich korporacyjnych molochów. Oczywiście one sobie poradzą. A ci mniejsi, niemający chodów, niewłaściwi. Albo splajtują, albo zostaną zajęci przez rząd, albo korporacyjne molochy ich wykupią. Sprawa jest prosta.

Wrócę jeszcze do tego człowieka z Politechniki Bydgoskiej. Jak można mieć tak przeżarty socjalizmem mózg, aby uważać stan rzeczy z cyklicznie powtarzającymi się plandemiami za normalny? Cóż, trzeba widocznie spędzić trochę lat na wyższej uczelni. Po prostu sama plandemia to jest pretekst dla czarnej roboty wykonywanej przez socjalistów i wielkie korporacje. Również można mówić o nowym porządku oraz rewolucyjnej transformacji społeczeństwa. To jest właśnie bowiem clou socjalizmu i całej lewicowej ideologii od jej zarania w 1789 roku. Inżynieria społeczeństwa i totalna przebudowa społeczeństwa. A łatwiej takie rzeczy się robi, kiedy jest pretekst, kiedy można wzbudzić strach. Socjalizm potrzebuje bowiem zarówno wrogów zewnętrznych jak i wewnętrznych. Również potrzebuje, aby się ludzie bali, najlepiej, żeby bali się śmiertelnie. Już uczestniczyliśmy w jednej z większych mistyfikacji w historii, za którą nikt nie beknął. Poza tym wmawia się globalne ocieplenie. Przez wiele lat nikt nie podał jednoznacznego dowodu na jego antropogeniczny charakter. Jeżeli tak, to wciska się nam ściemę, w imię jakiegoś nowego łysenkizmu czy miczurinizmu buduje się nam socjalistyczny świat.

Problemem jest co innego. Są ludzie o pewnych cechach osobowości, w miarę inteligentni. Oni się zawsze będą sceptyczni względem socjalistycznych wynalazków. Niemniej jednak wielu ludzi jest wrażliwych na taką propagandę. Pamiętam, że kiedy oburzałem się na plandemię, wielu wręcz uważało obserwowany stan rzeczy za niezmiernie wygodny. Siedzą sobie przed telewizorem, przejmują się niewieloma rzeczami, jeszcze się dobrze wyśpią i dobrze zjedzą. Cóż, wielu ludzi nie chce żyć, chce tylko przeżyć; trudno się mówi, c’est la vie. Socjaliści jednak zdają sobie sprawę z pewnego naturalnego zróżnicowania populacji. Oni wiedzą, że jest w niej więcej jednostek strachliwych, tchórzliwych i konformistycznych. I to jest ten problem. Oni nie są głupi, oni zdają sobie z tego sprawę. I oni to wykorzystają, aby budować, może nie wszechświatowy komunizm, ale na pewno szary i nudny świat. Taki, w którym możesz mieć do wyboru bycie państwowym lub korporacyjnym funkcjonariuszem.

Po to właśnie są i będą plandemie strachu.

Autorstwo: Erno
Źródło: WolneMedia.net

  Cos czuje ze będzie dyskwalifikacja xDDD Potężny dziennikarz przedstawia niewygodne fakty https://www.facebook.com/reel/3930249490568774